stanął jak winowajca przed nią, zmieszany i poruszony do głębi... rzuciła się potém do Emila i rozpłakała, widząc, że mu się nie da zrozumiéć, że nie zna jego języka.
Emil wskazał na Aleksego, ręce wyciągając ku niemu.
— A! ja-m się nic nie domyślała — zawołała Anna — mam sobie do wyrzucenia; nie odgadłam nic, nie przeczułam, żeś pan miał być dobroczyńcą naszym... żeś miał oddać nam brata... Lecz na co ta tajemnica?
— Obawiałem się dać i odebrać nadzieję, chciałem wprzódy być pewnym — rzekł Aleksy.
— I Emil potrafił zachować przed nami tajemnicę?
— Emil ma dziwny instynkt... i serce anielskie; zrozumiał mnie, był mi posłusznym.
Annie na łzy się zbierało; już jéj mało było własnego szczęścia, chciała się z niém co najprędzéj podzielić; posłała po Juliana, po Polę, chciała zwabić dom cały, nie umiała słów znaléźć dla Aleksego... Julian przybiegł przestraszony i stanął zdumiały, rzucił się na szyję Drabickiemu w milczeniu, ale wejście Poli, któréj wzrok przeszył go na wstępie, odwróciło serce jego od brata... Pola uścisnęła rękę Aleksemu.
— Dla mnie to nie było tajemnicą — zawołała uśmiechając się — wiedziałam o wszystkiém! Pan jesteś jednym z tych ludzi wybranych, którzy błogosławieństwo wprowadzają pod dach w dom, który ich okrywa.
— Potrzeba dać znać prezesowi! prezes nic nie wié... matce! najprzód matce... a! co to będzie za szczęście, ileśmy mu winni wdzięczności!...
W czasie téj sceny, Emil, który mały w niéj miał udział, oczyma latał po wszystkich, zgadywał wrażenia, spoglądał na Aleksego i czule dłoń jego do piersi przyciskał, uśmiechał się.
— Na Boga! ucz-że pan nas wszystkich, żebyśmy z nim mówić mogli! będziemy panu pomocą — mówiła Anna.
Miłość jest pełną egoizmu, trzeba jéj to wybaczyć, ziemska inną być nie może; po chwili Julian zajął się Polą, Pola przybliżyła się do Juliana i zapomnieli o bracie, o Aleksym... szepcąc niedokończoną wczoraj wieczorem rozmowę, którą chmurka i deszcz w ogrodzie przerwały... Anna modliła się w duchu, Aleksy się wymknął z duszą pełną radości i spokoju, jaki daje spełnienie wielkiego i świętego obowiązku... czuł, że miał zasługę, i że za przyjaźń Karlińskich wypłacił się oddając im zgubionego brata.
Anna, jak tylko zniknął, zbliżyła, się żywo do Juliana.
— A! prawda, sto razy miałeś słuszność wymawiając mi, że
Strona:PL Kraszewski - Powieści szlacheckie.djvu/390
Ta strona została uwierzytelniona.