Strona:PL Kraszewski - Powieści szlacheckie.djvu/403

Ta strona została uwierzytelniona.

— I nic się nie kryją!
— Im się zdaje, że ich nikt nie widzi i nikt nie zgadnie; ale to w oczy skacze, proszę JW. pana.
— Jak ci się zda? bardzo są z sobą blizko?
— Tego nie wiem, ale słowa niéma, że blizko być muszą... nawet — bardzo blizko!
— A panna Anna?
— Ten anioł, proszę JW. prezesa, nic nie widzi, bo to niewinne jak dziecko.
Prezes potarł czoło...
— A Aleksy Drabicki?
— Musiał się domyślić, ale wié, jako człowiek sprytny, że palca między drzwi kłaść nie można...
— Może im i dopomaga? — rzucił prezes.
— E! nie! — odparł Bornowski — pomocy oni nie potrzebują wcale, sami sobie rady dają.. a przeszkadzać téż nie może. Na coby miał pomagać! Gdy tu przybył, już się na to zbierało... a potém poszło swoim porządkiem.
Doszedłszy, czego chciał, a nawet dowiedziawszy się szczegółów, prezes odprawił Bornowskiego, i z niepokojem w duszy spać się położył; nadto był przywiązany do tych swoich, jak je nazywał, dzieci, żeby go Juliana miłostki żywo obchodzić nie miały; próżno starał się zasnąć i z północy nie mogąc się snu doczekać, wyszedł do ogrodu, żeby się ochłodzić i namyślić, co czynić.
Apartament jego na dole wychodził szklanemi drzwiami w ulicę boczną; otworzywszy, prezes znalazł się w cienistym parku... Już z pół godziny błądził tak po szpalerach, gdy przesuwając się około altany lipowéj, szmer jakiś go zastanowił; postrzegł jakby dwie postacie siedzące pod drzewy na ławce, i wcale nie wahając się w takim razie szpiegować, zbliżył się pocichu...
Był to Julian z Polą... czego domyślić się łatwo, jak zwykle, nie pamiętni na to, co ich otaczało, nie ostrożni i tak zajęci sobą, że o oczach ludzkich ani nawet myśleli; żywa rozmowa wyrywała się z pod lip dosyć głośno i wyraźnie tak, że prezes całą ją mógł podsłuchać.
— Nie mów mi o tém — wołała Pola głosem łkania i namiętności pełnym — ja się nie łudzę nadziejami i nic nie pragnę od przyszłości; wiem dobrze, że ci twoja rodzina biednéj sieroty zaślubić nie pozwoli, ale wyznaj, żem na to dając ci się nie rachowała. Miłość moja zapłaciła się chwilą szczęścia, nic jéj więcéj nie potrzeba; przyszłość nie nasza... któż z ludzi może być jéj pewnym?... Ja nic nie chcę prócz twego serca...
Prezes głową pokiwał z niedowierzaniem...