Strona:PL Kraszewski - Powieści szlacheckie.djvu/404

Ta strona została uwierzytelniona.

— Moja najdroższa — odpowiedział Julian słabym głosem — tyś nie rachowała na przyszłość, ale ja dla mojego szczęścia zapewnić ją tobie muszę... Mógłżebym wyżyć bez ciebie? Bądź spokojna...
— Bylebyś mnie kochał, nie chcę więcéj.
— Ty się dręczysz przywidzeniami.
— Nie wymawiaj mi, ja sama wiem, że żółcią dolewam ten drobny kielich szczęścia, który mi Opatrzność zesłała, ale nie umiem kochać inaczéj; kocham gwałtownie, kocham i marzę, i truję się i zabijam... moją miłością. W oczach twoich zdaję się czytać to obojętność, to wzgardę, to znużenie; wybucham, dręczę nas oboje... to kara za grzech mój!
— A! ty to nazywasz grzechem?
— Nie kłam przede mną, ja znam, com zrobiła i potrafię nazwać tak, jak się to nazywa... Sierota, sługa, co szaloną potrzebą miłości wspina się tak wysoko, mąci pokój domowéj strzechy, która ją przyjęła, zdradza przyjaźń najczulszą... o! to szkaradnie... ale grzech moim jest tylko i pokuta moją będzie... Dla ciebie miłość ta przejdzie jak sen; w marzeniach późniejszego wieku przypomnisz ją sobie jak coś niepojętego i strasznego... dla mnie to karm na życie całe, a może jałmużna na drogę wieczności, na śmierć! Albo ja umrę! potrzebuję umrzéć, jeśli nas rozłączą! ciężaru tego życia dźwigaćbym nie potrafiła, oszalałabym... wydałabym ciebie i siebie... wściekle rzucałabym się na ludzi.
Pola się rozpłakała, Julian pocieszać ją zaczął.
— Dziecko — rzekł — tak-że mało rachujesz na mnie i serce moje?
— Złote serce — odparła sierota — ale jest-żeś ty panem pójść za niém? Prezes, matka, lada chwilę nas odgadną, może już wiedzą o wszystkiem, oskoczą cię, mnie wygnają... ulegniesz... Tak, to nieuchronne... ja to widzę, chciałabym tylko chwilę téj śmierci odsunąć, odwlec... odciągnąć... O! ty ulegniesz...
— Nigdy! — rzekł Julian, zbierając się na siłę...
— Cicho! nie przyrzekaj mi nic, bo niczego nie żądam. Myślisz, że przyjęłabym od ciebie w nagrodę téj narzuconéj miłości, twoję rękę, twoje imię, twoję przyszłość? Nie! ja-m tylko marzeniem dla ciebie, inna będzie rzeczywistością; cała oddałam ci się, nie żebyś mi za to zapłacił... ale żem cię kochała... miłością bez granic... Myślisz, że dozwoliłabym, aby świat czyste serce moje osądził i miłość uczynił targiem i podstępem... nie! i ja mam dumę moję! Chętnie robię ofiarę, ale nie przyjmuję poświęcenia; właśnie dlatego, żem uboga, dać pragnę, nie przyjmować.