Strona:PL Kraszewski - Powieści szlacheckie.djvu/449

Ta strona została skorygowana.

ściniec... ci, co się targują z sumieniem, wprędce mogą o niém zupełnie zapomniéć...
— Ale kiedy sama Pola nie chce mnie i odpycha!...
— To rzecz inna, jeśli w to wierzysz... nie mam nic do powiedzenia.
— Sam widzisz... kochany Aleksy...
— Nic nie wiem, nie widzę i widziéć ni wiedziéć nie chcę... Chodź, kochany Julku, i przejdźmy się w milczeniu po ogrodzie; to nam może lepsze, święte młodości czasy przypomni. A! młodość i życie! co za antyteza okropna!

LIII.

Są chwile, w których najobojętniejszy gość pożądanym bywa; jest to żywioł rozprzęgający, wszyscy dlań wkładają maski. Obawa grożącéj spowiedzi lub scen domowych znika, ludzie przybierają postawy urzędowe, uśmiechy niedzielne, myśli i słowo od gości i bawią się. A! co to za wyśmienita zabawa! niejeden z niéj wraca ledwie mogąc dychać, i pada bezwładny... a jednak bawił się, i nazajutrz powróci z nałogu do téj zabawy. Salon na wsi i salon w mieście, różne od siebie pozornie, równie są czcze obydwa; najgłówniejszym przedmiotem zajęcia są w nim ludzie, nie ze stanowiska miłości chrześcijańskiéj uważani, nie sądzeni jako bracia, ale zabawiający wszystkiém, co robią, począwszy od zbrodni a skończywszy na najniewinniejszéj śmieszności. Nie jest winą ludzi, że się ludźmi zajmują, ale że wszystko lekko, powierzchownie, zasrogo niekiedy, lub zapobłażająco a zawsze niewłaściwie sądzą. Takiém muskaniem życia, które powinno być poważne i surowo uważane, ścieramy w sobie uczucie moralne i przywykamy do lekkości w postępowaniu, zaczynając od płochości sądu. Pocieszne ubranie i niepoczciwy uczynek na jednéj tu ważą się szali i jedno nad drugie większego nie wywołuje oburzenia; głębsze uczucie, myśl silniejsza, coby się z ust wyrwały, skarcone-by były przez gospodynię, ukarane wzruszeniem ramion przez gości i śmiałek, coby się ich dopuścił, zamknąłby sobie drzwi wszystkich domów. Rozmowa toczy się zwykle o drobnostkach i dzieciństwach, i całe dnie upływają na niéj, a kto najlepiéj umié mówić o niczém, nic nie mówiąc, coś powiedziéć uszczypliwego, kto najbogatszy ma zapas drobnostek i ubiorków na myśli najpospolitsze, ten jest najpożądańsczy w salonie. Zwyczaj tak chce, a ten jest wszechmogący; któżby się śmiał stawić przeciwko niemu?
Zdaje mi się, że zupełnie obcy światu naszemu człowiek, któryby nagle wszedł w towarzystwo nasze i podsłuchał je rozmawiające,