— Pewnie spieracie się państwo o Alberta! Aleksy krzywi się na niego...
— Nie, nie, nie! — rzekł Drabicki — alem się na nim może nie poznał...
— Najrzadszy z ludzi; silnéj woli i charakteru, a zarazem pełen pobłażania i łagodności, umysł poetyczny i praktyczny... wszystko w nim jest.
— Wyznaję — dodał prezes podchodząc — że mam go za tryumf nowego systemu wychowania; fizycznie i moralnie pełny, nie zużyty, serce poczciwe, głowa dobra! wielką ma przyszłość przed sobą.
Na tak jednozgodne pochwały Aleksemu nic nie pozostawało tylko spuścić głowę i zamilknąć; uśmiechnął się i nie rzekł słowa. Annie widoczną to zrobiło przykrość, lecz nie umiejąc sobie wytłómaczyć Aleksego, nazwała to tylko niesłuszném uprzedzeniem.
Gdy dobre staje od Karlina odjechali, stary pan Piotr Zamszański, kochanek Loli, i młody Albert spojrzeli po sobie.
— Podbiłeś ich wszystkich — rzekł znawca cygar — winszuję ci...
— Dom miły, choć na nim znać rdzę wioski — odparł Albert — panna Anna prześliczna...
— I jak anioł dobra i święta! — dodał starszy.
— Jaka ich sytuacya finansowa? — zapytał młody człowiek.
— Nikt lepiéj nade mnie ci tego nie objaśni — rzekł zapalając nowe cygaro pan Piotr.
— Bardzom ciekawy... przyznają...
— Aha! świecą ci oczki panny Anny!
— Wielem widział pięknych, ale tak pięknéj!...
— Posłuchaj-że, coś chciał wiedziéć... Karlińscy co do imienia i stosunków stoją bardzo wysoko; majątek zrujnowany nieco, ale wielki; zawsze z ojczystego wezmą po kilkakroć; w dodatku jest prezes bezdzietny i bezdzietny pan Atanazy; panna w sperandzie ma z górą pół miliona...
— Śliczna partya...
— Dla ciebie byłaby w istocie bardzo dobra... czemubyś się nie starał? — podrzucił pan Piotr, którego dumie pochlebiło spokrewnienie się z Karlińskiemi.
— Starałbym się, gdybym wiedział, że się wystaram...
— Jestem tego pewny po przyjęciu pierwszém; Anna zimna, aleś się i jéj podobał... Trochęby sobie trzeba zadać pracy z prezesem, który prozą patrzy na rzeczy i niełatwo się da otumanić... trochę starać podobać panu Atanazemu, arystokracie w Chrystusie...
Strona:PL Kraszewski - Powieści szlacheckie.djvu/454
Ta strona została uwierzytelniona.