Strona:PL Kraszewski - Powieści szlacheckie.djvu/462

Ta strona została uwierzytelniona.

na takiéj drodze, że możnaby go zawieźć do Warszawy i postarać się o dalsze jego ukształcenie...
— Zawsze, kochany stryju, odwołuję się do Anny...
— A i ja bez niéj nic nie zrobię... — przerwał Karliński — naradzim się, pomyślimy i grzecznie rozstać się z nim musim; dla mnie to istota antypatyczna... zdaje mi się nawet, że i tobie ciężyć poczyna... choć się do tego nie przyznasz...
— Mnie? ja go kocham! — gorąco rzekł Julian — i tyleśmy mu winni...
— Zawsze pamiętaj — poważnie przerwał stryj — że tego rodzaju ludziom, jeśli się winno, to się płaci... Zapłacim...
— Ale to są długi serca...
— Najprostsza rzecz wszystko obrachowywać na brzęczącą monetę...
Na tém się rozstali; ale prezes, który, czy podsłuchał, czy się domyślił zdania Aleksego, gdy szło o Polę, obrażony także tonem niezawisłości, jaki przybierał Drabicki, postanowiwszy się go pozbyć, z tą myślą poszedł do Anny.
Tu ciężéj nierównie było mu do rzeczy przystąpić; szanując dziewictwo czystéj duszy i to, co nazywał złudzeniami kobiecemi, Karliński nie mógł powiedzieć jéj, jak mówił Julianowi, co miał przeciw Aleksemu i czego się od niego obawiał; potrzeba było wyszukać pozornych powodów i oprzéć się na innych wnioskach. Ale staremu nie brak ich było; życzył jak najlepiéj swoim przybranym dzieciom, szczerze pracował nad ich dobrem, a to dobro, że sobie po swojemu wyobrażał i fałszywie, temu zapewne nie był winien.
Zaczął więc od wychwalania Aleksego.
— Co to za poczciwy i nieinteresowany człowiek — rzekł do Anny — im więcéj się go poznaje, tém więcéj ceni.
— A! prawda, kochany stryju! szorstki jest czasem, nieugięty, ale tak prawy i zacny...
— Niezmiernie mnie boli, że te przymioty nie są wystarczające, aby zeń uczyniły ideał rządcy i plenipotenta...
— Masz mu co do zarzucenia, kochany stryju?
— Ja, nic a nic! owszem podziwiam go, ale w skutkach pragnąłbym czegoś więcéj i coby z łatwością lada kto inny, mniéj skrupulatny, a bardziéj zaglądający w głąb’ rzeczy otrzymał... Poezya z gospodarstwem źle chodzą...
— Ale to człowiek tak praktyczny...
— Zamało, kochana Anno, zamało! właśnieśmy to mówili z Julianem.
— I on to znajduje?...