jakaś pamiątka... ale ten sprzęt przywieziony przez obojętnych, leżał rzucony jak sama przeszłość, potłuczony i bezładny.
Justyn prowadził żonę powoli i patrzał z równą ciekawością, ale w nim, jak dom, tak to, co w nim było, nie obudziło żadnego wrażenia; uczucie smutku pochwyciło go na progu i wiodło po nowém dziedzictwie. W czwartym pokoju otwierając drzwi, gdy oczy podniósł poeta, krzyknął postrzegłszy siedzącego w krześle pana Atanazego, który czytał z wielkiéj księgi, głęboko zamyślony. Pola mimowolnie przytuliła się do męża. Mało znała stryja Anny, widywała go rzadko, a poważna ta, surowa postać zatopiona w jakiémś religijném rozmyślaniu, przestraszyła ją zrazu.
Pan Atanazy czytał i nie postrzegł przybywających, aż gdy się do krzesła jego zbliżyli: podniósł oczy i nad klęczącemi wyciągnął ręce w milczeniu. Książka spadła mu z kolan. Wzrok jego badający zatonął w Poli...
— Otóż wasze ziemskie dziedzictwo — rzekł powolnie — błogosławiłem je modlitwą... ja lubię to miejsce, a zresztą, niejednoż człowiekowi tu czy tam cierpiéć i narzekać?... Smutno ci będzie, moje dziecko, po Karlinie — dodał — ale na ziemi myśmy wciąż wygnańcy! Tęsknim sami nie wiedząc za czém, za niebem i starą ducha ojczyzną... tęsknim za Bogiem, szukając go w ludziach, i nie mamy spoczynku, aż błąd poznamy i zwrócimy się ku Temu, co nas pociąga, w którego łonie jest spokój i szczęście! Oto wasz szałas na pustyni, w którym macie przeżyć chwilę, co się wam wyda długą niekiedy, a ujdzie błyskawicą... Justyn wyświęcił się na kapłana poezyi i wieszcza, wziął ciężar na ramiona... inaczéj kółko jego obowiązków byłoby skromném i małém... Tobie, kobieto, pozostaje podzielić z nim wszystko... zjednoczyć się z nim, jak w niebiesiech wszyscy zjednoczymy się z Bogiem... Tu wszystko jest symbolem i skazówką, każde uczucie prowadzi manowcami często, ale do wielkiego celu... Każdy krok życia przepowiada przyszłość, tak i połączenie dwojga ludzi jest proroctwem zjednoczenia naszego z Chrystusem... małżeństwo jest postacią i symbolem... Ma ono i to wielkie godło na sobie, że jest całe poświęceniem...
Pola nie pojęła słów starca, myśl jéj błąkała się gdzieindziéj i biegła ze łzami do Karlina... pan Atanazy złożył księgę.
— Stary, nudzić was nie będę, przyszedłem tu spojrzéć tylko i wracam do Szury; jeśli wam czego będzie potrzeba, przyślijcie do mnie...
To mówiąc, szybko zerwał się z krzesła, wziął kij i kapelusz,
Strona:PL Kraszewski - Powieści szlacheckie.djvu/469
Ta strona została uwierzytelniona.