Strona:PL Kraszewski - Powieści szlacheckie.djvu/483

Ta strona została uwierzytelniona.

sam tylko westchnął nad ciężkim obowiązkiem swoim, zapalił fajeczkę i zdrzemnął się w najlepsze.
Aleksy leżał bezprzytomny...

LX.

Nazajutrz czynniéj trochę wzięto się do Drabickiego. Greber po herbacie sam poszedł go zobaczyć, zastąpiono Bornowskiego, obawiającego się, by się nie zaraził, cyrulikiem z miasteczka, niewiele od niego lepszym i czekano, co powie stanowcza przesilenia chwila. Tymczasem Julian nie śmiał dać znać matce, obawiał się jéj trochę, posłał tylko po hrabiego Junoszę, a ten natychmiast przybył do chorego. Z chmurną brwią zbliżył się do łóżka, na którém leżał Aleksy i łza zakręciła mu się w oku na widok straszliwie zmienionéj twarzy i symptomatów groźnych, jakie w niéj wyczytał; Aleksy zdawał się go poznawać... Stary zasiadł przy nim i już go nie odstąpił; ani prezes, ani Julian nie pokazali się obawiając się zaraźliwości choroby; co większa, część zamku, w któréj leżał Aleksy, rodzajem kwarantanny oddzielono od reszty, i ludzi, co tam chodzić musieli, unikano. Prezes nawet pokilkakroć zapytywał Grebera, czyby Aleksego nie można w karecie odwieźć do Żerbów, ale to jakkolwiek ulegającemu lekarzowi zdało się niepodobieństwem. Ze wszystkich jeden Emil, kilka dni nie widząc swego przyjaciela, cierpiał najwięcéj, dopytywał, niepokoił się i gdy mu Anna znakami oznajmiła chorobę, koniecznie się począł wyrywać do niego, na co nie pozwolono z początku. Ale gdy biedny głuchoniemy coraz bardziéj rozdrażniony, koniecznie się tego domagał, prezes nareszcie po namyśle, ruszył ramionami i zgodził się na puszczenie Emila do Aleksego, z tém tylko, aby Anna przestała na jakiś czas widywać brata.
Stary Antoni sprowadził swego panicza do izdebki, w któréj u łoża Aleksego siedział chmurny stary Junosza. Pierwszy to raz w życiu podobny obraz przedstawił się oczom Emila; Anna jednak przygotowała go do niego; zapuszczone okna, przykra ciemność, powietrze ciężkie, dziwaczna postać starego przyjaciela w sukmanie, na delikatnym Emilu zrobiły duszące, bolesne wrażenie. Usiadł przelękły w nogach łóżka, złożył ręce i zadumał się; oko Aleksego przeczuło go, znalazło i zdawało się poznawać, bo się niespokojnie poruszył na łóżku.
Napróżno późniéj usiłowano odprowadzić głuchoniemego; uparł się z właściwą sobie mocą charakteru, pozostać tu koniecznie, i znakami Antoniemu kazał siostrze i bratu powiedziéć, że nie odstąpi tego, który przy nim tyle ciężkich godzin przepędził. Tak