Strona:PL Kraszewski - Powieści szlacheckie.djvu/506

Ta strona została skorygowana.

z tych odwiedzin nieszczęśliwego, który sam jeden wiernym mu pozostał.
— Miałyżby świat i społeczność być tak zepsutemi — pytał się w duchu — żeby to tylko, co z pod ich wpływu kalectwem się wyłamało, pozostawało czystém, serdeczném i poczciwém? miałożby działanie ludzi na ludzi być tak zabójczém i trującém? Dlaczegóż z nich wszystkich istota najsłabsza i najułomniejsza pozostała wdzięczną i jedna kochać umiała?
Myśl przywiodła mu Annę, równie świętą, równie czystą i Aleksy nie dokończył pytania.
Zmierzchało już, a Emil odjeżdżać nie chciał, wskazywał sofę, na któréj mógł się spać położyć i odprawiał Antoniego do Karlina, prosząc go, całując, by mu zostać pozwolił. Rozkazy wszelkie były stanowcze, prezes czekał, potrzeba było jechać koniecznie... Emil wymagał po Aleksym, aby do niego przybył i wskazywał mu miejsce schadzki w ogrodzie, gdyby z innemi mieszkańcami spotkania się unikał: przykro było odjąć tę nadzieję biednemu, ale jak ją było zostawić?
— Przyjdziesz do mnie! ja tam już być nie mogę!... — rzekł Drabicki — zobaczymy się znowu...
Emil jak dziecię się rozpłakał i musiano go prawie gwałtem wsadzić do powozu; stara Drabicka nawet widokiem tym była rozczuloną... i trochę ją Emil z Karlinem pogodził.

LXV.

Niewiele nam już pozostaje do skończenia téj powieści, która, jak widzicie, nie miała węzła, niéma początku i urwać się musi tak, jak w życiu naszém urywają się wypadki mgłą osłonione i w dal uciekające... Wszystko to odrazu powiedziéć mogliście i ja téż wcale nie ubiegałem się za niespodzianém i nowém; dałem wam urywek powszednich dziejów, któremiśmy otoczeni dokoła; historyę kilku serc ludzkich ułomnych, słabych i biednych, więcéj litości wzbudzających, niż niechęci... jeszcze słów kilka i zamkniemy tę książkę, która po sobie, jak spojrzenie w świat, smutne zostawić musi wrażenie.
W kilka tygodni po bytności Aleksego w Horach, naglony do wyrwania się z tego stanu zdrętwienia i nieruchomości, który tak matkę i przyjaciół przestraszał, Drabicki znowu pojechał do Justynostwa. Wiodła go tam ciekawość i przeczucie jakieś niedaremnéj pracy. W istocie zmiany zastał wielkie: Justyn wybiegł ku niemu z twarzą prawie dawniejszą, pogodną i pełną nadziei, Polę zastał u fortepianu zajętą muzyką, która teraz stała się jéj jedyną rozry-