chodzić do Drabickich i wszelkie nakazała zerwać z niemi stosunki; ale że zamiast łagodnemi środkami przywiązywać ją do siebie, nieznośnie się obchodziła z Madzią, sierotka potajemnie raz-wraz wybiegała do starego dworu.
Było to już naówczas ładne czternastoletnie dziewczę, a tak na swój wiek dojrzałe, dowcipne, pojętne i poczciwe, że jéj Drabicka szczerze żałowała. Spotkawszy się Butkiewiczowa z Drabicką, nie skąpiły sobie przekąsów i ostrych słówek... i te je wzajemnie rozjątrzyły; dosyć, że się widywać przestały, a ile razy się zeszły przypadkiem, nie obyło się bez przekąsów.
Byłoby to jednak zapomniało się zupełnie, gdyby Jaś, brat Aleksego, ciągle widując Madzię, nie pokochał się w niéj szalenie, a ona do niego nie przywiązała zapalczywie. Stara matka zrazu tego nie postrzegła, a gdy się domyślać poczęła, rada była może, że Madzi biegać do niéj zabroniono.
Wcale to jednak nie przeszkadzało młodéj parze spotykać się i widywać codziennie. Jaś powracając z pola, podjeżdżał miedzą mimo dworku pani Celestynowéj, stawał pod oknem i godzinami tak rozmawiali; Madzia chodziła wieczorem po ogródku, a pod płotem Jaś już na nią czekał; pod różnemi pozorami oboje się szukali, i nie było dnia, żeby choć na chwilę nie widzieli się z sobą. Tak to dziecinne z razu przywiązanie wyrosło z niemi na prawdziwą namiętność; a że pani Celestynowa bardzo była domyślną, wyszpiegowała ją wprędce. Nic jednak po sobie poznać tego nie dała i nie wiem, w jakiéj myśli nie przeszkadzała im wcale, udając, że się niczego nie domyśla.
Pani Drabicka długo nie posądziła syna o zajęcie Madzią; coś ją niepokoiło w jego postępowaniu, miała podejrzenia, ale nie wiedziała, co to było. Nareszcie napadła ich raz na czułéj rozmowie w ogródku, wysłuchała przysiąg obojga i ogromnym zawrzała gniewem; nigdy jéj przez myśl nie przeszło nawet, żeby Jaś mógł rzucić okiem na sierotę, bez nazwiska, nie wiedziéć jakiego urodzenia! A że u niéj, co na sercu, to zaraz wylewało się ustami, nie wahając się zburczała Madzię, a synowi zapowiedziała stanowczo, że nigdy nie pozwoli na nic podobnego.
— Patrzajcie! — wołała rozgniewana — jaka mi rozumna! syna mi bałamuci! sierota! przybłęda! znajda! zapewne! I Jaś głupi przysięga, że się ożeni... otóż z tego nic nie będzie, nie pozwolę, pókim żywa, nie pozwolę! jeszcze żaden Drabicki żony nie szukał pod płotem!
Napróżno syn płakał i upokarzał się przed matką, nic nie pomogło, zapowiedziała, że nie pozwoli i słuchać o tém nawet nie chciała. Trwało to rok, czy więcéj, ale stosunki Jasia z Madzią wcale się
Strona:PL Kraszewski - Powieści szlacheckie.djvu/523
Ta strona została uwierzytelniona.