Strona:PL Kraszewski - Powieści szlacheckie.djvu/524

Ta strona została uwierzytelniona.

nie przerwały; widywali się tylko gdzieindziéj, a pani Celestynowa jakby na przekór, zamykała na to oczy. Nie było sposobu przełamania oporu staréj matki; Jaś schnął, smutniał i mówił już o zaciągnieniu się do wojska; nareszcie przyznał się Aleksemu, że bez niéj żyć nie może i prosił o radę. Aleksy nic nie odpowiedział i kazał czekać.
Nazajutrz wieczorem, gdy matka mówiąc pacierze o szarym mroku składała w swoim spokoju, Aleksy wszedł do niéj i pocichu siadając pocałował ją w rękę.
— A co to chcesz, moje dziecko? — spytała go czule — może tobie czego brakie? mów, serce...
— Niczego mi nie brak... kochana matko, ale bo téż mojemu złamanemu życiu nic nie potrzeba...
— To i nieszczęście, żeś sobie dobrowolnie złamał przyszłość całą! O! wiele to mnie łez kosztuje...
— A wiesz, kochana matko, co mi odjęło przyszłość, nadzieję i wiarę? oto jeden ten przesąd, który ludzi rozdziela na klasy i pomyślić nawet nie dopuszcza, by jedna mogła zbratać się z drugą...
Pierwszy raz Aleksy mówił tak otwarcie; matce łzy biegły zmarszczkami twarzy, słuchała go w milczeniu.
— Niepotrzebnie zbliżyłem się do tych, którzy zawsze dla mnie obcemi być musieli, choć dłoń ich mojéj szukała; pokochałem wyższą od siebie... i nie mogąc, nie śmiejąc ani wypowiedziéć, co czułem, ani wejrzeniem nawet poprosić o trochę litości, w tę nieuleczoną wpadłem miłość i rozpacz, z któréj już nigdy nie wyjdę...
— Co pleciesz, nigdy!
— Nigdy, matko! Kto wié, gdyby nie pojęcia ich i moje, możeby Anna inaczéj na mnie patrzała, możebym ja potrafił zyskać jéj serce...
— I nie byłbyś szczęśliwy, moje dziecko — odpowiedziała Drabicka — upokarzałaby cię zawsze żona.
— Ten anioł...
— Bluźnisz, Aleksy...
— Ale ja nie o sobie miałem ci mówić, kochana matko! Czy chcecie, żeby i drugiemu synowi serce żyć nie dało dla podobnego przesądu?
— Oho! to już o Jasiu...
— Tak, o nim... nieraz może w duszy przeklinałaś pańską dumę i pojęcie ich o swojéj jakiéjś wyższości, a cóż my innego robimy, odpychając tę biedną Madzię, z którąby Jaś był szczęśliwy? I w nas więc jest to uczucie, któreśmy w drugich potępili... dlatego, że sierota bez nazwiska, sądzim ją niegodną nas... skazujemy ich na długą męczarnię. Kochałaś Madzię, matko droga, nieraz mówiłaś, że