Strona:PL Kraszewski - Powieści szlacheckie.djvu/9

Ta strona została skorygowana.

Trzeci, że nigdy nie próbowali pracy podobnego rodzaju, nie pojmują, nie rozumieją, utrzymują, że możnaby było pogodzić oddanie się literaturze i mamonie. Wystaw pan sobie, co to w téj nieszczęsnéj głowie się dzieje, gdy z jednéj strony biją w nią myśli z pięknego świata, a z drugiéj — kłopotliwe przypomnienie jutra, przyszłości, starości! Człowiek porywa pióro i rzuca, siada pisać i wstaje, chciałby tworzyć a nie może. Gdy się wreszcie zdecydował, machnął ręką i odpędził natrętne myśli, usiadł i począł, wtém wpadł ktoś, wszedł z potrzebném zawsze pytaniem o stodole, owcach, gorzelni i wszystko popsuł...
„Ala nareszcie otrząsnąłeś się z gospodarstwa, zdałeś się choćby na złodziei, spodziewając się, że przynajmniéj niewiele ci ukradną, i pokończyłeś interesa, zapłaciwszy dla spokojności dwa razy jedno, wróciłeś do domu, odpocząłeś, uśmiechnęła się żona, przywitało cię dziecko, rozruszały cię książki nowe, któreś czytał, siadasz do pracy, roją cię myśli, układasz plany, różowo widzisz ten utwór przyszły, który dokonany, wyda ci się pewnie popielatym tylko, znowu jesteś w swoim żywiole... Trzask z bicza, ktoś przyjechał! Pędza owce, chwała Bogu, ale już śmiertelne dreszcze przeszły cię od stóp do głowy, zimno ci się zrobiło, przeląkłeś się, no, ale nic, niema nikogo... Trzask z bicza! o, ktoś przyjechał. Tak — odpowiada ci żona pocichu — istotnie ktoś przyjechał. A więc precz książki, precz papier i pióra, precz myśli! Wypogódź czoło, idź podziękuj gościowi, że cię odwiedził, że o tobie pamiętał. I tak się téż robi. Trzeba być uprzejmym, uśmiechającym się, zapraszającym, trzeba nie puszczać, trzeba rozmawiać o pogodzie, o urodzajach, o sąsiedztwie, trzeba siedziéć jak na mękach, udawać wesołego, szczęśliwego! Trzeba, mówię, bo inaczéj ogłoszą cię za człowieka, który nie umie żyć z ludźmi, powiedzą, żeś dumny, zarozumiały, żeś... ale kto to wszystko zliczy, co gadają!... Zbyłeś gościa jednego, wjeżdża drugi. Przyjacielu, jak się masz? Niéma co mówić, wszyscyśmy przyjaciele! Bierze na sekret, ważne wiadomości: tam mówiono o tobie to i to, ten a ten odpowiedział tak a tak, sprzeczali się. Niepodobna, żeby najrozumniejszego nawet człowieka, najgłupsza czasem plotka nie dotknęła. Otóż i po spokojności! Wije ci się po głowie myśl niepotrzebna i dręczy jak soliter. Wyjechał nareszcie roznosiciel plotek, z nowemi plotkami daléj i już jesteś wolny....
„Nadjeżdża posłaniec. Czego tam? Pan i pani proszą o książki. Dajesz książki, bo oddałbyś duszę, żeby się uwolnić. W tydzień odbierasz książki oszarpane, poplamione, podarte i, zamiast podziękowania, list z wymówkami, żeś chyba na szyderstwo i żart dał takie rzeczy do czytania; jedna książka była zanadto rozumna,