Strona:PL Kraszewski - Starościna Bełzka.djvu/106

Ta strona została przepisana.

skich Potocką, po rozmaitych miejscach włóczyli, wreszcie nad strugę przy wsi Rekliniec płynącą przybyli, gdzie tęż w przerębel w lodzie przez w. Dambrowskiego zrobioną wepchnęli, a wyzuwszy się z wszelkiego uczucia nietylko ludzkości, ale nawet ze zmysłu najdzikszym zwierzętom wlanego, z sercem do okrucieństwa zahartowaném, niewinnością, tudzież błaganiem i jękami proszącéj się nieporuszeni, najszlachetniejszą z urodzenia, już w młodocianym wieku odznaczającą się najświetniejszemi przymiotami i rokującą najwyższą pociechę rodzicom ww. Potockiego... z łona tychże rodziców porwaną w najstraszliwszy sposób pod lodem zatopili i najokropniéj zgładzili...“




XXI.

Tak mówi dekret, cokolwiek inaczéj opisują pamiętniki nasze, których wersyę przytoczymy.
Oprawcy na rękach ze dworu wyniosłszy panią Potocką do stojących w pobliżu, przygotowanych sani, mających ją odwieźć do Lwowa, co najśpieszniéj pociągnęli. Wzruszenie, przestrach śmiertelny, stan jéj, gdyż była przy nadziei, przygotowały śmierć, która na sumieniu Szczęsnego do zgonu jego ciężyć miała, a w historyi pozostanie świadectwem nieszczęsnéj samowolności, do jakiéj duma i przewaga doprowadzić może.
Sanie pełne były, zapewne wcześnie przygotowanych pierzyn i poduszek... Wpakowano w nie wołającą o ratunek Potocką; Wilczek i Dambrowski siedli obok i szamoczącą się a krzyczącą, przyrzucili po-