zbroczonego krwią od poderzniętego scyzorykiem gardła, wydarł mu w porę broń samobójczą, i przez długi czas, póki się umysł jego nie uspokoił, na krok go nie odstępował. Okropność tego ciosu zostawiła na Potockim niestarte ślady, w melancholicznym wyrazie, jakim się posępiło jego oblicze, a żal nieutulony po straconéj małżonce i niewygasłą jego w sercu ku niéj przychylność, świadczyła jéj miniatura, zawieszona na piersiach aż do śmierci jego i z nim schowana do grobu.”
Przed wyjazdem z Krystynopola, Szczęsny, któremu surowy ojciec nareszcie przebaczył niby jego występek, z warunkiem, że czynić będzie co mu rozkaże, i sam się o rozwód starać, musiał nietylko dać na to słowo honoru uczciwego człowieka, ale złożyć formalną przysięgę (zob. niżéj), że we wszystkiém uległy będzie Brühlowi i wyrażonéj mu przezeń woli ojca. Przyrzekłszy to i poprzysiągłszy, młody Potocki otrzymał błogosławieństwo i w towarzystwie wymienionych już Brühla, Wolfa, Hulewicza, Macpherlana i Bisteckiego, pod najściślejszą jak być może strażą dzienną i nocną, wyruszył z Krystynopola. Nietylko w podróży, ale na popasach i noclegach, w miejscach, gdzie dłużéj odpoczywano, pilność była niezmierna, aby nikt nieznajomy do niego się nie dostał, żadnego mu nie oddano pisma, coby mu Komorowskich przypomnieć mogło. Temu wszystkiemu poddać się musiał Szczęsny oskoczony, zagrożony, znękany, upadłszy zupełnie na duchu, i posłuszny szwagrowi, który oddaną miał nad nim władzę ojcowską.