myślić było, jak sprawa pójdzie w chełmskim konsystorzu.
Anonim wzmiankuje, że Potoccy użyli wszelkich możliwych środków na swoją obronę, a najwięcéj pieniędzy, któremi Komorowscy walczyć z nimi nie byli w stanie, gdyż wojewoda miał w gotowości miliony, któremi się mógł ratować. Ale opinia powszechna była przeciwko wojewodzie; szlachta oburzona wypadkiem, głośniéj niż kiedy wykrzykiwała na przemoc magnatów, odgrażając się na Potockich.
Wojewoda z Krystynopola i dóbr swoich wyjrzeć nie mógł w obawie zemsty, a silne wrażenie, jakie na nim uczyniły te wypadki, wywołało chorobę ciężką, dla któréj po lekarzy aż do Wiednia słać musiano.
Tymczasem Komorowscy podniosłszy wrzawę, nic jeszcze nie czynili stanowczo; list przez jakiegoś przyjaciela domu Potockich pisany ze Lwowa d. 6 marca 1771, zaraz po wypadku, daje następującą o stanie sprawy relacyę, z któréj widać położenie stron i usiłowania Potockich chcących już kupić zgodę, za krew zapłacić raczéj, czegoby żądano, niżeli gorszący wieść proces.
Zdaje się, że list ten jakiś Bernardyn wysłany umyślnie z konwentu krystynopolskiego musiał pisać do Krystynopola, na ręce pani Mniszchowéj lub Brühlowéj.
„Jaśnie wielmożna pani, pani fundatorko i najłaskawsza dobrodziejko!
„Pełniąc rozkaz jwp. dobr. starałem się zasięgnąć najrzetelniejszéj informacyi o krokach strony przeciwnéj, dla czego umyślnie wizytowałem jwp.
wojewodzinę bełzką, jako przyjaciółkę tam (u Komorowskich) przesiadującą. Ale już pewnie i jwpd.
Strona:PL Kraszewski - Starościna Bełzka.djvu/119
Ta strona została przepisana.