Strona:PL Kraszewski - Starościna Bełzka.djvu/127

Ta strona została przepisana.

wana, i dopytać się nie mogę, ale podobno i bez dania patrona, którego nawet kryminalistom wszelkie dodają jurysdykcye, może ten interes pójść do sądu jwpd. Mocno ufam, że nad sprawiedliwość nic nie zyska.
Kościół, ojczyzna, wiele winni gorliwości jwpd., ja zaś nic nie mając większego nad własne życie, to za protekcyonalne téj sprawy wsparcie chętnie ofiaruję, na wszystkie usługi, w oczekiwaniu wszelkich rozkazów, miło mi będzie tém się zawsze chlubić, żem z głębokiém uszanowaniem i t. d.“
Arcybiskup — mamy na to dowody — list ten natychmiast przesłał w kopii Potockim. Komorowski, choćby istotnie życie swe dał jak życie córki, mogłaż ta ofiara przeważyć dary Potockich, którzy za sprawę jednego z członków rodziny, musieli ująć się wszyscy, choć dobrze jéj szpetność rozeznawali? Chodziło o rodzinę i imię, które bądź co bądź ocalić się starano, oczyścić...
Jakie już w marcu sprawa ta rodziła hałasy po całéj Polsce, mamy dowód w liście księżny Lubomirskiéj do Mniszcha, marszałka koronnego, którego tu wyjątek dosłownie przywiedziemy:
(D. 10 marca) — „Awantura krystynopolska zadziwia tu wszystkich; zaprawdę cierpię, słysząc wszystkie o niéj sądy i rozumowania, jakie o tém czynią, już też i w romansach trudno się doczytać tak szpetnéj historyi, i co to jeszcze za koniec z tego będzie! Rossya urażona, że się to stało pod jéj imieniem. Wołkoński pisał do komendanta lwowskiego, aby koniecznie tych ludzi szukać i odsyłać do Warszawy, daj Boże, aby się na Śniatyńskim skończyło. Posłano już kuryerem z tą nowina do Petersburga. W Kry-