Strona:PL Kraszewski - Starościna Bełzka.djvu/128

Ta strona została przepisana.

stynopolu piekło nie dzieje, dziwuję się imp. generałowéj (Brühlowéj?), że tak długo może tam dosiadywać. W téj chwili więcéj o téj historyi gadania niż o polityce; reszt nowin opowie ks. gwardyan (z Rzeszowa) etc...“




XXVIII.

Czyniono tymczasem co tylko było można, krzątano się, zapobiegano i starano na wszystkie strony. Następny list samego wojewody kijowskiego nąjlepiéj nam odmaluje jak myślał i co chciał poczynać. Pisany był do Mniszcha.
„Dowody pamięci i łaskawe jwpd. interesowanie się sprawą moją wdzięcznie przyjmuję. Już ja tak wiele téj burzy przebyłem, i z tych dziwnych wypadków wyprowadzi mnie miłosierdzie boże. Na początku był projekt najechać mnie, syna pochwycić, i stanęło na listach, na które odpisałem. Prawda, że p. Komorowski ma permissyę zebrać ludzi, ale kosztu mu się nie chce, i ja mam oko, wyjeżdżać zaś nic spodziewam się, poddałbym się w suppozycyę, ucieczka winnym pokazuje, więcéj bo jest strachów niż saméj rzeczy, i ten co tam był (?) egzageruje jak trybunalista. Jedynie niegodziwą imposturą chcą pokryć swój niegodziwy postępek (!) wykradzenia czyli zdeboszowania syna mego, co jest oczywisty kryminał, nie suppozycya. Ten zaś człeczek niewielki, może być szpieg od Komorowskich, albo może i od generalności.
„Jeżeli od Komorowskiego to się minie, jak jw.