polu przebywającego, może nauczyciela panien Potockich. Z listu jego, który pisał d. 15 kwietnia do pani Mniszchowéj, niezrozumiałego zresztą dla jakichś tajemniczych alluzyj, tego się tylko dowiadujemy, że wojewoda w téj porze czekał dekretu z nuncyatury, aby już żonie o wszystkiém powiedzieć.
„Dziś wiatr wieje przychylny dosyć, pisze l’abbé Delisle, a przybycie starosty śniatyńskiego (na którego jak wiemy zrzucano ową napaść na Nowosiołki) — jest dla nas przyjemną rozrywką. Z jw. wojewodą nie mogłem się dziś widzieć, ale go jutro á son lever, z rana zobaczę. Czeka jutro (d. 16 kwietnia) dekretu nuncyatury, i natychmiast oznajmi pani saméj o wielkim wypadku... Kazał córkom mówić, że nie wiedziały całkiem o téj sprawie. Dobrze to, aleby wprzód trzeba tu mieć czém powyganiać łajdaków (coquins). Błagam w. ekscellencyę, byś o moim liście nie wspominała przed Smolińskim, krukiem, niegodziwą trąbą...“ (d. 15 kwietnia 1771, l’abbé Delisle).
Około tego czasu, jak z innych listów widać, gdy lody puszczać zaczęły i tajone dotąd zabójstwo na jaw wyszło, pomimo najściśléj zachowywanego sekretu, rozsiano po całéj Polsce wieść o tém, że Komorowska utopiona została.
Rzecz pewna, że Potoccy skrywali to jak najusilniéj, a Komorowscy do ostatka nie wierzyli, czy wierzyć nie chcieli zabójstwu; pomimo to jednak, dziwném jakiémś zrządzeniem, głos o tém poszedł nie wiedzieć zkąd i jak, rozszerzając się i nabierając siły. Nie wierzono temu z razu; dowodów nie było żadnych, nieprzyjaciele tylko wojewody, gdy się to słyszeć dało, wprost utrzymywać zaczęli, że się morderstwo dokonało za wyraźnym jego rozkazem. Doszło
Strona:PL Kraszewski - Starościna Bełzka.djvu/136
Ta strona została przepisana.