Strona:PL Kraszewski - Starościna Bełzka.djvu/137

Ta strona została przepisana.

to do Krystynopola, a starzec gryzł się zmuszony milczeć i znosić. W domu istotne było piekło, jak mówiła księżna Lubomirska, tajemnica do ukrycia ciężka dla wojewodziny, przed którą ją trzymano w sekrecie, zmuszała do nieustannego czuwania nad domowymi i przybywającymi. Dodajmy, że ją tajono przed kobietą, co zawsze dotąd najpierwsza wiedziała o tém, co się w koło niéj działo, zgryźliwą, niespokojną, podejrzewającą... Oprócz tego groził gorszący proces ze strony Komorowskich, trwożyła obawa o syna, wszystko to opierało się o wojewodę, który ten nawał kary nie wiem jak znieść i dźwignąć potrafił. Ale też chorzał on ciągle prawie, drażniony coraz nowemi wieściami, nie wychodził z pokoju, nie widywał nikogo, sprowadzano doktorów, nieustannie cierpiał, milczał i gryzł się, miotany strachem i zgryzotą.




XXX.

Tymczasem Szczęsny powoli w swą podróż wyjechawszy, od teatru wypadków i kraju się usuwał, strzeżony przez towarzyszów. Pilnowano go tém baczniéj, że się ciągle jeszcze między nim a Komorowskim obawiano kommunikacyi, pochwycenia go może, wpływu rodziny żony, mogącego stanąć na zawadzie zamiarom rozwodowym. Odsiedziawszy kwarantannę na granicy, i zaraz w pierwszym grodzie nowy z rozkazu ojca zeznawszy manifest, Szczęsny niedaleko jeszcze pozostać musiał do czasu, gdyż potrzebowano go do sprawy rozwodowéj, którą nie ojciec, ale on sam w imieniu swojém musiał prowadzić, i prowadził