Strona:PL Kraszewski - Starościna Bełzka.djvu/165

Ta strona została przepisana.
XXXVII.

Sprawą toczyła się daléj, ale że jak ktoś pisał w jednym z poprzedzających listów „oczy całéj Polski i cudzych krajów“ na nią zwrócone były, nie tak ją łatwo Potockim ubić przyszło... Opornie to szło i ciężko, jak następne pismo ks. M. Kochnowskiego, który się tém gorliwie zajmował, dowodzi. Listy jego wszystkie i ten, zdają się adresowane do ks. Podhorodeńskiego, archidyakona łuckiego, który w Tartakowie podówczas przebywał.
„Perillustrissime rude domine

domine patrone colendissime!

„Wielce dziękuję wpd. za łaskawe wstawienie się za niewinność moją, Bogu się tak podobało zmartwić mnie za łatwowierność niewypróbowanym ludziom, niech będzie mu za to chwała.
„W sprawie zaś téj jw. biskup ma oświecenie i mieć będzie, upewnić mogę, że sprawiedliwość kocha (mowa o Antonim Onufrym Okęckim) i ubolewa nad krzywdą (?) jwp. wojewody dobrodzieja, i owszem wiem, że ministrowie dworu nie chwalą tych kroków podstępnych strony przeciwnéj, która teraz też rekonwencyonalnie instynktora pozwala, i tém broni validitatem, żelibere było concessum indultum et unus e duobus datis parochis assistebat. Ale na to moja rekognicya dawniéj dana jest do aktów, daj Bożo, żeby ex alio capite osobliwie absentiae (!) partium copulatarum, ta sprawa nie szła żółwim krokiem, ile że strona dopiero zaczęła querendę córki.
„Racz tam wpd. z łaski swéj przeprosić jwp. kasztelana godnego swego ojca za mnie, żem mu sam na