Sprawa z Komorowskimi plątała się jakoś coraz bardziej — szukano osoby aż po klasztorach, co naturalnie boleć musiało i niepokoić wojewodę, gdyż takiemu śledzeniu zapobiegano dotąd wszelkiemi środkami, i w procesie chełmskim starano się forsownie, aby się bez stawania osobistego obeszło. W rzeczy nie o panny zakonne sokalskie, ale chodziło o doknięcie kwestyi, która kryminał mogła poruszyć, jakiego motorem był wojewoda. Komorowscy choć ostrożnie i próbując gruntu, posuwali się coraz daléj.
Z drugiéj strony cała rodzina wojewody, wszystko co imię Potockich nosiło, wzięło się za tę sprawę, jeśli nie z przekonania o jéj dobroci, to dla starcia plamy, która wedle pojęć ówczesnych na cały ród padała.
Mamy dowody jak dalece obchodziło to wszystkich Potockich i skupiało ich usiłowania ku jednemu celowi, ale najbardziéj zadziwia współdziałanie sławnéj wtedy z prawości charakteru i zasad najgruntowniéjszych Katarzyny Kossakowskiéj, kasztelanowéj kamieńskiéj. Jest to jedna z postaci w téj epoce najbardziéj zajmujących, pełna charakteru i energii kobieta, którą pominąć trudno, nie skreśliwszy choć przelotnego jéj wizerunku, ze źródeł i podań, jakie do nas doszły. Szczęściem mamy tu w pomoc pamiętniki Anonima (prawdopodobnie Cieszkowskiego), kilkakrotnie tu wspominane, których cały rozdział poświęcony jest kasztelanowéj kamieńskiéj.
Katarzyna Kossakowska, z domu Potocka, młodziuchną jeszcze, jak to wówczas zwyczajnie w domach pańskich się działo, z woli rodziców wydana
Strona:PL Kraszewski - Starościna Bełzka.djvu/173
Ta strona została przepisana.
XXXIX.