Strona:PL Kraszewski - Starościna Bełzka.djvu/178

Ta strona została przepisana.

— Różne nieszczęścia z ojczyzną się naszą pożeniły..
Na co Kossakowska, słuchająca z boku, dodała:
— O czém w. ks. mość wie najlepiéj, boś im ślubną intercyzę podpisał.
Prymas oburzył się.
— A familia Potockich grób jéj kopie, — rzekł żywo...
— Że w. ks. mość na tym pogrzebie celebrować nie będziesz, za to ręczę, niezmieszana dokończyła kasztelanowa.
Po pierwszym podziale większa część dóbr p. Kossakowskiéj wpadła w kordon austryacki, pojechała więc do Wiednia i bardzo grzecznie przez cesarzową przyjętą została. Sława dowcipu już ją tam poprzedziła. Na nieszczęście żadnym prócz polskiego nie mówiła językiem, ale ten ze swego podobieństwa z czeskim łatwo się dawał zrozumieć i cesarzowéj, i cesarzowi Józefowi II.
— Jaka to szkoda, rzekł raz do niéj Józef II, że się z panią po niemiecku rozmówić nie mogę...
— N. panie — odpowiedziała — my mamy króla Polaka, a dotądeśmy z nim własnym językiem porozumieć się nie mogli.
Od roku 1774 nie chciała już bywać w Warszawie, i zamieszkała w Galicyi w Stanisławowie. Niemcy się jéj, osobliwie cyrkularni urzędnicy, naprzykrzali; ale ona do Wiednia wciąż na nich się skarżąc, choć to ją kosztowało niemało, jednego po drugim kasowała. Raz któryś z tych urzędników, grube Niemczysko, nieobyczajnie wszedł do pokoju, i chociaż gospodyni siedziała na kanapie, nie zdjął nawet kapelusza. Kasztelanowa, nie chcąc się sama wdawać w spór z gbu-