Strona:PL Kraszewski - Starościna Bełzka.djvu/183

Ta strona została przepisana.

aby do zachowania postu zachęcić. Na te uczty katolickie nie potrzeba było zaproszenia, przychodził kto chciał, przyprowadzał z sobą znajomych; wkrótce też to swoboda wyrodziła nadużycia: młodzież poczęła tłumnie uczęszczać na smaczne postne obiady kasztelanowéj, ale tak jak do garkuchni. Wchodzili, siadali, jedli, odchodzili nie kiwnąwszy głową gospodyni. Nie podobało się to słusznie pani Kossakowskiéj, przestawała więc przyjmować wszystkich i zapraszała tylko wybranych.
Kto pytał jéj, dla czego tak dalekie od miasta obrała mieszkanie? odpowiadała:
— Abym prawdziwych doświadczyła przyjaciół, którzy nie pożałują trudu i tu mnie odwiedzą... I dodawała: W liczbie ich liczę i w. pana.
W końcu życia ogłuchła była mocno i mało co słyszała. Ktoś się na to przed nią użalał.
— Nie mam czego żałować, rzekła: nicbym już podobno dobrego nie posłyszała.
W r. 1791, po sejmie konstytucyjnym, Kossakowska pełna nadziei, razem z Adamem Krasińskim biskupem kamienieckim pojechała do Warszawy, i spotkawszy się z królem u B. Branickiéj kasztelanowéj krakowskiéj, witając go odezwała się:
— Pierwszy to raz Polaka i króla witam razem.
Na to grzeczny zawsze Stanisław August, rzekł:
— Miło dla mojego serca usłyszeć, że mnie pani nazywasz Polakiem; wszyscy więc jesteśmy już braćmi i przyjaciołmi.
Gdy potém dzień św. Stanisława obchodzono uroczyście, i w ogrodzie Krasińskich robiono wielkie przygotowania do uczczenia króla i marszałka sejmowego Małachowskiego, pod hasłem: