Strona:PL Kraszewski - Starościna Bełzka.djvu/185

Ta strona została przepisana.

— To góra Świętego Jerzego, przytułek ludzi spokojnych; omyliłeś się wpan, biorąc ją za górę Awentynu; nie myśli tu żaden cesarz rzymski nowéj Romy zakładać.
Tomaszewski zamilkł i po cichu się wyniósł.
Jadąc raz z którymś z gubernatorów lwowskich na spacer w karecie, spotkała razem dwóch ubogich, Polaka i Niemca, a zatrzymawszy się, obu kazała dać jałmużnę: Polakowi złoty, a Niemcowi dukata. Słysząc to gubernator, spytał, dla czegoby taką między nimi robiła różnicę?
— Widzisz pan — odpowiedziała Kossakowska — Polak przeznaczony już na to, żeby całe życie żebrał, często mu po złotówce dawać będzie potrzeba, a Niemiec wkrótce może konsyliarzem zostać, to mi tego dukata będzie pamiętał.
Po śmierci Mniszcha, chorążego nadwornego, rozpowiadała wszystkim, że go po śmierci egzenterując, znaleziono koło jego serca Niemczyka, który go życia pozbawił.
Siostra jéj, kasztelanowa lwowska, była oślepła, ona głucha; gdy się zjechały we Lwowie, Kossakowska ściskając ją, zawołała:
— Dwie nas siostry rodzone zostały na świecie; ja ciebie nie słyszę, a ty mnie nie widzisz.
Nie można zliczyć takich powiedzeń dowcipnych, a często bolesnych i ostrych pani Kossakowskiéj.
Jakiś czas przesiedziawszy we Lwowie, gdy za udział czynny, jaki miała w Kościuszkowskiém powstaniu, trochę ją niepokojono, dobra w Rusi Komarowie wzięli, dochody zmniejszyły się bardzo znacznie, radzono jéj, aby w reszcie majętności, które dzierżawą puszczała, podwyższyła tenuty, ale ona starych