Strona:PL Kraszewski - Starościna Bełzka.djvu/193

Ta strona została przepisana.

wielu ludzi będzie posądzonych i przez to nieszczęśliwych.“
Z razu wypadek ten popłoch rzucił ogromny na miasto — nikogo za rogatki bez biletu nie wypuszczano, i dopiero po kilku dniach te ostrożności ustały dla wszystkich, wyjąwszy księży Dominikanów, na których, że dali schronienie sprzysiężonym, baczne oko nie ustawało.
W zamku był rodzaj ekspozycyi; suknie królewskie wszystkie, jakie miał na sobie tego wieczoru Stanisław August, wystawiono do oglądania kto chciał, na co i pospólstwo tłumami się schodziło. Najdziksze plotki krążyły z powoda napaści; mówiono już nietylko o Pułaskim, ale że podskarbi koronny, wielki marszałek, oraz biskup kamieniecki, czterdzieści tysięcy czerwonych złotych ofiarowali p. Bierzyńskiemu, jeśliby się podjął króla życia pozbawić.
W pierwszych chwilach rozeszła się nawet była pogłoska, że król nie żyje, potém stan jego miano za bardzo niebezpieczny, gadano, że chciał zaraz abdykować i t. p. Książę marszałek na pierwszy odgłos, gdy się to stało, pojechał nadto pośpiesznie pieczętować pokoje zamkowe, co go późniéj źle jakoś postawiło, choć tego nie dopełnił, bo go podkomorzy koronny od tego odwiódł.
Zaczęto zaraz inkwizycyę. Szczegółowa późniejsza wiadomość taki daje opis wypadku, który w kraju i granicą tyle narobił wrzawy:
„31 października, król, który w wigilię obiadował u hetmana litewskiego, cały dzień u siebie pracował, i z nikim się nie widział. D. 1 listopada do jedenastéj w gabinecie zamknięty, poszedł potém na nabożeństwo do Św. Jana, a po drodze miał sobie prezento-