ze skaleczonéj czaszki, i to przyśpieszyło zupełne wyzdrowienie. Dotąd siedział w berżerce lub leżał, od 13 zaczął wstawać, chociaż wątpiono jeszcze czy na rocznicę koronacyi będzie się mógł ukazać publicznie. Zewsząd składano mu powinszowania; pogłoski chodziły juk najdziksze.
Rocznica koronacyi d. 25 obchodzona była z wielką uroczystością, król przyjmował w sali marmurowej z rana tylko, a pokoje i przyjęcie zwyczajne dopiéro z Nowym Rokiem obiecywano.
Wypadek ten odwrócił nieco uwagę od procesu Potockich z Komorowskimi, ale go nie przerwał wcale; obie strony z zamieszania starały się korzystać, nie zaniedbując interesu, który się obiecywał długo i uporczywie przeciągnąć.
Wojewoda ciągle chorzał, d. 20 listopada był przy nim doktor Chimes (?), który mu za dni kilka uzdrowienie obiecywał. Miano to za affekcyę katarową.
Wszakże d. 27 Franciszek Salezy jeszcze był nie wyzdrowiał i nie ukazywał się na pokojach, chociaż miał się lepiéj i ciągle spodziewano się rychłéj, zupełnéj konwalescencyi; katar i silny kaszel były głównemi charakterami jego słabości.
Sprawy głównéj w Warszawie pilnował p. Wyczółkowski, a z listów jego do Mniszcha pisanych dowiadujemy się, że interes w sądach biskupich przypaść miał w wigilię Św. Tomasza, ale dla limity wszystkich sądów, nie spodziewano się dekretu, aż