Strona:PL Kraszewski - Starościna Bełzka.djvu/225

Ta strona została przepisana.

nego do mnie ich przysłania. Przy tém ojcowskie błogosławieństwo, zostaję kochającym ojcem.
„Dziesięć dni (dodaje własną ręką wojewoda) cierpiałem taki katar, żem rozumiał, że mnie zadusi, bo żadnego odoru nie miałem; przecięż już od kilku dni sfolgował, i dla tego na odebrane listy nie mogłem zaraz odpisać. Jw. wojewodzina bełzka dwa listy mi odesłała, alias dwie ekspedycye, trzecią jw. pani Krakowska, u któréj miała być informacya od ks. Wolfa, lecz rozpieczętowali konfederaci, i tę kartkę jak pisze do mnie p. krakowski, że coś z téj ekspedycyi wyjęli. Cóżkolwiekbądź, nigdy człowiek w żadnym wieku swojéj woli mieć nie może zupełnie, i nie trzeba nigdy swojéj dogadzać woli, ale do wieku, czasu i circumstancyi akkomodować się. Nie chciałem ja, abyś długo siedział w Wiedniu, i ułożyłem, aby po maju wyjechać do Hollandyi, Anglii, widzieć także les Pays-Bas, Lotaryngię, jeżeli po drodze, i do Francyi na zimę, ale circumstancye niegodziwego twego interesu zatrzymują cię, aż do responsu na ekspedycyę, którą posyła się do Rzymu. Piszę ja jednak do jw. grafa, że życzę, sobie, abyś primis julii wyjechał z Wiednia. Zalecam jednak pod błogosławieństwem ojcowskiém, abyś się akkomodował jw. grafowi, starał się o jogo przyjaźń, dobre słowo, konfidencyę, inaczéj szkodziłoby to w. panu niepomału. Piszę do niego i o prędki respons, ażebym uczynił dyspozycyę dalszéj podróży. Dla Boga przestrzegam, nie miéj swéj woli, bo ci to na sławie szkodzić będzie, i ja tego nie lubię (!). Tak wielkie staranie, zabiegi do zagojenia przeszłego umartwienia, a nowe (?) byś zaczynał (?); sam to miarkuj. Panu Bogu się we wszystkiém a szczerze oddawać, z ojcem we wszystkiém otwarcie, tak