„Jwpd.! Ręki pańskiéj przez imp. Macpherlana przysłany mi charakter miałem honor ucałować (serdeczny kauzyperda!); — ścielę mnie pod stopy jwpd.
za tę jego o podnożku swoim pamięć.
„Interes z imp. Komorowskim nie spodziewać się, aby nie był pomyślnie zakończony; przy bozkiéj pomocy, i jw. ojca pańskiego staraniu dobrze pójdzie.
To tylko nie ma co chwalić, że tak powoli i oporem idzie, a to dla tego: i ksiądz Pruski sam nie jedzie do Rzymu, powiadając, że nie masz potrzeby tak wcześnie jechać, aż po rezolucyi na posłaną do Rzymu ekspedycyę. Jwpan zupełnie zdrów z łaski Pana Boga, jw. podkomorzycowa dobr. syna powiła, jo. księztwo wojewodzicowie bracławscy w Lubelskie do wojewodziny lubelskiéj w tych dniach na kilka dni jechać mają, z powrotem do Krystynopola. Przytém mnie respektowi pańskiemu polecając, piszę się z najgłębszém do nóg upadnieniem...
przywiązanym i na zawsze sługą i najniższym
podnożkiem.
M. Wyczółkowski.
W. księdzu rektorowi dobr.
upadam do nóg.
Z Krystynopola dnia 28 maja 1772 r.“
Co to za człowiek! jednym podpisem listu tak się odmalował, jakby go nikt w dziesięciu kartach długiego parafrazowania nic potrafił. Któż z tego nie pozna nieoszacowanego Wyczółkowskiego, całującego jw. ręki charakter, uniżającego się aż do obrzydliwości i potrzebującego tylu słów na odmalowanie swojego affektu! Orłowski musiał go zgadnąć i naszkicować wśród swych chudych palestrantów, któ-