W okolicy Warszawy na milę stały wojska rossyjskie w liczbie kilkunastu tysięcy... wiele miejsc w Płockiém i ku Prussom fortyfikowano. Uważali baczniejsi, że generałowie rossyjsey i austryaccy w dobrém z sobą byli porozumieniu.
Tymczasem ruch konfederacki trwał upornie; w górach w Sandomierskiém mówiono jeszcze o konfederatach, przeciw którym poszedł był jakiś oddział rossyjski. Jedni obiecywali wielki pokój, drudzy straszliwą wojnę. Słabsi odrzekali się już od konfederacyi i recessowali, jak to wówczas mówiono. Mikorski, marszałek konfederacyi litewskiéj, manifestował się przeciw wejściu Austryaków.
Około stolicy sypano wały i robiono okopy... Posłowie od garnizonu częstochowskiego znajdowali się w Warszawie; król sekretnie przyjmował generała austryackiego Riscourt’a i przez godzin trzy rozmawiał z nim w gabinecie. Rossyanie nie ustępowali wprzód z miejsc zajętych przez się Austryakom, aż po rozkazach wyraźnych z Petersburga.
Gdzie niegdzie snuły się po kraju smutne szeregi pobranych w niewolę konfederatów, których w głąb ku Smoleńskowi prowadzono. Najlepiéj uwiadomionych w kraju ludzi korrespondencya dowodzi, że mało kto coś pewnego wiedział o losie Polski, a wszyscy chciwie lejdejskie, hamburskie, kolońskie, londyńskie chwytali gazety, z nich się coś o sobie pragnąc dowiedzieć. Najnieświadomsi nie chcieli wierzyć nieuchronnemu nieszczęściu, i dziwnie naiwne, prostodusznie roili nadzieje.
Pisząc do Mniszcha, Franciszek Salezy Potocki, wojewoda kijowski, dnia 19 sierpnia 1772 roku z powinszowaniem imienin saméj pani, donosił: „Tu mamy
Strona:PL Kraszewski - Starościna Bełzka.djvu/238
Ta strona została przepisana.