czy z grobu odkopią żonę starosty bełzkiego? Jak niegodziwa, jeśli to robota rodziców!“
I wojewoda, i familia, i spowinowaceni z nią, ciągle wszelkie kroki Komorowskich niegodziwemi zwali; nieszczęście ich niegodziwością, niegodziwościami skargi i postępki, łzy i żale, cokolwiek czynią niegodziwością i szkaradą się zowie do końca téj nieszczęśliwéj sprawy, — jest to już wyraz uświęcony.
Że nie było komu w téj chwili pod niebytność Szczęsnego starać się o ocalenie starostw, wyprawiono po to do Wiednia Mniszcha, cale nie wiedząc, gdzieby się Potocki znajdował. Plotki tylko chodziły po kraju podobne do tych, które ks. Kaznowskiego w Rzymie doszły, że z zagranicy miał z żoną do domu powrócić (list z dnia 29 listopada), choć świadoma rzeczy ks. Lubomirska śmiała się w duchu z téj bajki.
Nierychło po zgonie wojewody, dowiedziano się z pewnością z listu, że z Genewy, nic o śmierci ojca nie wiedząc jeszcze, starosta do Paryża z ks. Wolfem wyruszył. W Wiedniu już przyszłego dynastę, listy kondolencyjne i dwór pochlebników oczekiwał niecierpliwie. Nawet ks. Wolf, skromny i do niczego niemieszający się człowiek, miał do siebie adresowane prośby w domu pani Gundianin (gdzie przedtém stali) od współzakonników domagających się maluczkich dogodności dla Pijarów, jakiegoś gruntu kawałka, i rozsądzenia sporu z Żydami. Pijarowie wołali nań z ubożuchnego kollegium, kończąc słowy: Veni Domine, salva nos, perimus!