Strona:PL Kraszewski - Starościna Bełzka.djvu/246

Ta strona została przepisana.

testament wojewody, szukał pieniędzy dla ofiarowania summy pownéj na okup starostw i ugodę z Komorowskimi.
Po liście swoim wyżéj przywiedzionym, kasztelan santocki z Warszawy do Lwowa zjechał dnia 10 stycznia 1773 r., gdzie uroczyście powtórnie miał spytać starosty, gdzieby się znajdowała jego żona, udając, że o tém nie wie, i czy z nią chce mieszkać?
„Teraz się wszystko wyjawi“ — dodaje księżmi Lubomirska, donosząca o wypadkach Mniszchowi?
Tymczasem nic się wcale nie wyjawiło i wyjawić nie miało tak rychło. Komorowscy szli daléj, ale z umiarkowaniem, unikając wszelkiego fałszywego kroku, któryby zgodę nadto niemożliwą uczynił, właśnie tyle tylko przedsiębiorąc, ile było potrzeba, aby celu z oczu nie stracić, samym się rehabilitować, a na staroście, niestety! wymódz przynajmniéj okup krwi ogromny. Inaczéj już dalszego procesu nazwać nic można. Postępowanie ich, którém kierował człowiek przebiegły Młodziejowski, nosi na sobie cechę wielkiéj wstrzemięźliwości, pomiarkowania i zręczności; nie ustępują na krok, ale nie czynią nic gwałtownego, trzymają się na wodzy, zawsze gotowi przystąpić do targu.
Jak z tamtéj strony ks. kanclerz, tak ze strony Potockich hic mulier kasztelanowa kamińska kieruje procesem.
Pewna już będąc, że Szczęsnego zastanie w Krystynopolu, postanowiła tam zjechać dla narady familijnéj. W Warszawie wśród tych niepokojów i powszechnego rozstrojenia umysłów, ona jedna nie straciła ani głowy, ani humoru, pisała do wszystkich,