było wygodniéj, a dopominaniem się o Gertrudę najboleśniéj dotykał; Szczęsny, że szanować musiał pamięć ojca i bronić jéj dla rodziny.
Zdaje się, że po tém pierwszém spotkaniu, kasztelan santocki z zięciem swym rozstał się dosyć jeszcze przyjacielsko i grzecznie.
Starosta bełzki zapytywany „na charakter,” zaręczył, że nic nie wie o żonie; we Lwowie zdania były podzielone, niepewność wielka.
Komorowski, któremu nic więcéj mówić nie wypadało, ani mógł sam w tak bolesnéj odzywać się sprawie. Po pierwszéj bytności posłał do starosty przyjaciół uproszonych, regimentarza Woronicza i Kickiego ex-starostę lwowskiego. Ci w imieniu Komorowskich prosili o rezolucyę stanowczą, jak chce starosta interes rozwodowy ułatwić, i wymagali znowu, ażeby im odkrył, gdzie się znajduje córka pana Komorowskiego... (d. 25. stycznia). Starosta odpowiedział na to jak wprzódy, że wcale nie wie, gdzie się żona jego znajduje; a w myśl ojca i dla słowa mu danego, dziś popartego wpływem pani Kossakowskiéj, dodał, że mieszkać z nią razem nigdy nie chce i nie będzie, i rozwód swój daléj popierać postanawia.
Postępowanie to, broniące pamięci wojewody, było dosyć niezręczne, gotowało mu na przyszłość wielkie i długie kłopoty, koszta niezmierne.
Po tém spotkaniu, d. 26 stycznia 1773 r., powrócił na wieś starosta, gdyż d. 4 lutego miał się odprawić pogrzeb serca wojewody kijowskiego w Sokalu, i na tę nową uroczystość zjeżdżała się rodzina; liczono dziesięciu Potockich przytomnych. W wigilię przybyła i pani Kossakowska, a pogrzeb owego serca
Strona:PL Kraszewski - Starościna Bełzka.djvu/249
Ta strona została przepisana.