oświadczyli, że nie myślą mu i nie będą do rozwodu przeszkadzali, byleby im córkę powrócił.
Zmieszany starosta, tu jak we Lwowie odparł, że na nic się nie zdeterminuje, „dopóki żony nie zobaczy.”
Były to wybiegi natchnione przez panią Kossakowską, wynikłe z narady familjnéj, a lekkość umysłu Szczęsnego czyniła go im posłusznym, gdy w téjże chwili niemal głoszono razem, że do Warszawy jechał starać się o księżnę podkomorzankę albo ordynatównę — by mu przyszły teść do prędkiego rozwodu dopomagał.
Ta lekkość sprawiła, że i we Lwowie już bogaty panicz, nie tracąc czasu, popadł w więzy serdeczne, i w domu go już o inne miłosne intryżki pomawiano.
We Lwowie pokazał się jakoś na prędce u pani Kaniowskiéj, i wedle słów listu, na zabawy, na których się ukazywała, tak bóztwo swoje uklejnocił, „że na redutach falbany sukni miała brylantami obszywane.”
Przebąkiwano i o innych miłostkach panicza, którego milionom wszystkie serca stały otworem.
Ci, co choć skolligaceni, nie byli przypuszczeni do kierowania młodym dynastą jak kasztelanowa Kossakowska, przebąkiwali z cicha z księżną Lubomirską, „że sprawa starosty bełzkiego może być bardzo szpetną.. gdyż mocno zaczynano mówić, że żona jego nie żyje.“ — „Co to za historya wyjdzie na świat?” dodaje ks. Lubomirska. „Jego dosyć chwalą, ma rozum dobry, bardzo wesoły i bardzo zalotny. Pani Kaniowska we Lwowie a Macpherlan w domu — snadno było człowieka tak gorących uczuć (?) namówić na to małżeństwo.”
Strona:PL Kraszewski - Starościna Bełzka.djvu/252
Ta strona została przepisana.