Strona:PL Kraszewski - Starościna Bełzka.djvu/260

Ta strona została przepisana.

żono było, by się na sejmie dopominali o gwałtowne porwanie córki kasztelana santockiego...
Wieść o tém w istocie niepomału przeraziła Potockich.
D. 28 kwietnia, pisze Cetner do Mniszcha, który zawsze o wszystkiém był uwiadomiony z całego kraju, a szczególniéj co się tknęło Potockich i Szczęsnego: „Dowiedziałem się, że imp. Komorowski przez instrukcyę ziemi Czerskiéj, chce coś zyskać na sejmie teraźniejszym w sprawie ze starostą bełzkim, o czém dopiero jutro będzie informowany starosta. Niech jw. pan do swoich przyjaciół napisze, żeby go można ratować, aby pod teraźniejsza konfederacyą jakiéj sztuki onemu nie wypłatali, — będzie o tém pisał do jwp. prosząc o jego łaskę.”
Mniszech w istocie mógł uczynić wiele: pozycya jego w kraju była taka, że dwór nawet usilnie skakał koło niego, aby go sobie pozyskać i pociągnąć, — czego jednak dokazać było trudno. Marszałek koronny korrespondujący z generalnością, z konfederatami za granicą, sympatyzował z nimi, nie garnął się do Poniatowskich wcale i siedział na wsi upornie, chociaż go Twardowski, wojewoda kaliski, najgorętszy jego przyjaciel i sługa, na Boga zaklinał, aby do Warszawy przybywał. Niczém się nie dając przekonać, marszałek stronił i uchylał się od dworu. Twardowski napróżno kilka lat nad tém stracił, i nic nie zyskał!
Zaczęto mu w maju t. r. poddawać kasztelanię krakowską, pierwsze w kraju krzesło, byle imię swe rzucił na szalę... Najprzód mu to pokazywano jaj cacko z daleka, ale się nie skusił; potém dano już prawie bezwarunkowo, ale i to go nie ściągnęło; nie powiedziawszy prawie „Bóg zapłać,“ obojętnie to akcep-