tował, jakby mu należało. On i Sołtyk były to dwa palce dłoni, najbliżsi przyjaciele; jeszcze za Sasów zawarta, trwała ta przyjaźń i związek lat kilkudziesięciu, i do śmierci się nie przerwały.
Przyjaciele starosty pilnowali razem z Mniszchem jego dobrze, a marszałek koronny zdaje się, że miał już niepłonną nadzieję, córkę swą Józefinę wydać późniéj za Szczęsnego, i los też jego wielce go obchodził. Marszałek wiedział o każdym kroku nieprzyjacielskim; dnia 20 maja tak do Szczęsnego w tym przedmiocie pisano z Warszawy:
„O interesie wiadomym, ani na sejmie, ani na delegacyi nie będzie wzmianki żadnéj; już tu wszystkie ścieżki dobrze są opatrzone. Jw. marszałek koronny i biskupi z jw. generałowiczem (Potocki) mają o tém pamiętać, i na poczciwość i charakter nieskazitelny upewnia mnie tenże jw. generałowicz, że tu się nie potrzeba niczego przeciwnego obawiać. (Obawy snadź były wielkie). Ogród warszawski na Nowym Świecie z pałacykiem i oficynami będący jw. pana darowany chętnie przyjmuje jw. Ignacy generałowicz, ale uprasza, aby jw. pan donacyę na ten ogród z pałacykiem i oficyną przy nim będącemi na Nowym Świecie sytuowanemi, od iks. Krasińskiego biskupa warmińskiego ś. p. ojcu pańskiemu sprzedany, temuż jw. generałowiczowi w grodzie bełzkim zeznał, bo bez donacyi nie może się do niego intromittować. W sprawie rozwodowéj dzisiaj pozew z kancellaryi swojéj jw. biskup chełmski wydać rozkazał, sprawa jednak nie prędzéj niż za niedziel sześć w sądzie biskupim przypadnie, na którą i impan Kupiński ze Lwowa będzie tu potrzebny. To najgorsza, że dla delegacyi sejmowéj jw. biskup chełmski do dyecezyi
Strona:PL Kraszewski - Starościna Bełzka.djvu/261
Ta strona została przepisana.