drzwi po wielokrotném w zamieciach śniegowych zanurzaniu się i upadaniu prawie w pół obumarła, do pobliższéj poddanego swego przywlekła się chałupy, a w rozumieniu, że szczególnie na życie i majątek nasz godzono, pierwsze przynajmniéj chcąc ocalić, w najpodlejszy wiejski dla niepoznaki strój przebrana, temuż poddanemu do Lwowa odwieźć się kazała. Ja zaś, skoro spostrzegłem, iż ukochaną mi porwali córkę, nieznośnym przejęty żalem, ile rozproszonych na prędce zebrać moglem ludzi, wysłałem ich w pogoń za najezdnikami, lecz bezskutecznie, bo ci zaraz za wsią na kilka rozdzieleni partyj w różne dla uniknienia wszelkiéj poszlaki i spodziewanéj pogoni udali się strony; noc przytém ciemna i onéj w téj porze przeciąg dała im sposobność oddalenia się tak, że powróceni ludzie żadnéj pewnéj nie dali mi wiadomości, w którą stronę porwaną uwieźli mi córkę... Czy mógłże już sroższy na udręczenie serc rodzicielskich wynalazek, jako troskliwie wypielęgnowaną, wszelkiemi zacności urodzenia przyzwoitemi ozdobioną przymiotami, w wieku i stanie szczególną korzyść oczekiwanéj w nagrodę podjętych prac i trudów pociechy wróżącemi, tak gwałtownie wydrzeć córkę? Niewzruszona jednak żadnym ulitowania powodem, ani najokrutniejszych zamysłów zręcznie zdarzonym nasycona skutkiem zawziętość, dwojaki jeszcze do pomnożenia w rozpacz prawie pogrążającego nas smutku wynalazła sposób. Najprzód uczynionym przez wimp. starostę bełzkiego na dniu szóstym miesiąca lutego w Krystynopolu przed księdzem jakimś, po imieniu tylko Gabryel wyrażonym, w obecności dobranych świadków manifestem, który on ślub swój, żadnéj niepodległy wątpliwości za nieważny
Strona:PL Kraszewski - Starościna Bełzka.djvu/285
Ta strona została przepisana.