Strona:PL Kraszewski - Starościna Bełzka.djvu/295

Ta strona została przepisana.

wszystkie więc zarzuty jw. Komorowskiego kasztelana santockiego, kalumnią tchnące, na majątek od Boga rodzicom moim udzielony, a mnie zostawiony czyhające, jako fałszywe i żadnego fundamentu niemające w sądzie i czasie przyzwoitym jw. Komorowskiemu wstyd niesłychany, a mnie oczyszczenie przyniosą, o co podług prawa czynić starania nie przestanę.“
Zmieniono znacznie ten manifest, gdy go przyszło do akt podawać, wyrzucono z niego wspomnienie o liście przez Młodziejowskiego pisanym, zastępując ogólnikiem, złagodzono co do formy zarzuty chciwości i czyhania na majątek uczynione w nim Komorowskim, ale też dodano wiele bolesnych wyrzutów; wszystko poczytując za potwarz i niegodnie raniąc serce ojca wymówką niedbalstwa o los własnego dziecięcia. Potocki wystawił w nim siebie jako uwiedzionego, Komorowskich jako spekulatorów chciwych majętności i potwarców, nie szczędząc im wcale i gorzko im zadając niedelikatność ich postępowania; okazywał, że oni go niemal do ożenienia zmusili, że ślub stal się prawie mimo jego woli, że się z nim targowano chcąc go po prostu obedrzeć.
Proces rozpoczął się w sposób gorszący.




LXII.

Remanifest Potockiego rozjątrzył przeciwko sobie strony, a nie sądzę, by w opinii powszechnéj sprawę Szczęsnego poprawił; — z niego już przeglądała sła-