Strona:PL Kraszewski - Starościna Bełzka.djvu/298

Ta strona została przepisana.

szczęście prawnicy, którzy z procesu korzystali, nie dozwolili na traktacye i ugodę. Potoccy osaczeni w Warszawie, słabsi tu i niewiele popierani mimo Mniszcha, który z daleka tylko naglądał ua sprawę, ks. Lubomirskiego i innych przyjaciół swoich, obmyślili snadź z porady Wyczółkowskiego przeciągnąć sprawę do Lwowa, gdzie stosunki ich, a szczególniéj pani Kossakowskiéj, z nowym rządem i protekcya jego, lepszą utrzymania się dawała nadzieję. Stanisław Potocki słuchając wszystkich, niepewny drogi, którąby miał pójść, splątał w ten sposób interes gmatwając go coraz gorzéj, wikłając, mnożąc sobie koszta, narażając ludzi, sypiąc napróżno krocie, któremiby był od razu mógł pokój i zgodę okupić. Nie było ani głowy, coby tę sprawę poprowadziła, ani ogólnego jéj pojęcia. Cząstkowo odnoszono zwycięztwa maluczkie, ale wielkie zadanie pozostawało nierozwiązaném, a groźba wisiała nad głową.
Szczęsny pod pozorem niewłaściwości sądu, zaprotestował przeciw komissyi i próbował sprawę odciągnąć do Lwowa; oto jego manifest:
(Metr. 281. — 130. — 133. — Metr. 237.— 121. 125).
„Pierwotna skarga jw. Komorowskiego do akt grodzkich lwowskich wniesiona w przedmiocie jak gdyby wyrządzonych sobie gwałtów przez pewnych ludzi we wsi Nowém Siole w ziemi lwowskiej, o dwie blizko mile od miasta Lwowa położonéj, tudzież o porwanie jego córki, a zatém w przedmiocie tego rodzaju, jakoby popełniony został w Królestwie do cesarstwa należącém zamach i czyn mający się udowodnić lub uchylić, żadnym sposobem rozsądzonym być nie może. Jeżeliby wolno było jw. Komorowskiemu