a Mniszech, który z dala na to patrzał, począł nalegać na przyjaciela swego Twardowskiego wojewodę kaliskiego, zasiadającego w delegacyi, aby ratował starostę, któremu niezręczni doradcy szkodzili.
Wojewoda kaliski byłby to chętnie uczynił, bo to był jeden z najpracowitszych ludzi swojego czasu, a wielki stronnik i gorliwy klient Mniszcha, ale Potocki mu nie wierzył, ani się do niego chciał udać, trudno mu było samemu stręczyć się za patrona. Szczęsny znowu zrażony tém, że zewsząd napierali mu się obrońcy, którzy go darli i niesłychanie kosztowali, unikał ludzi, walczył, bronił swojéj kieszeni i z nieufnością poglądał na nowych adjutorów.
Pomimo to Twardowski użył wpływów swoich i donosił dnia 10 grudnia Mniszchowi: „W interesie starosty bełzkiego szukać będę sposobów wszelkich, aby go skończyć, niech tylko przyjdzie i ma konfidencyę.“
Ciągnęło się tak z różnemi małemi zmianami bez końca, a w grudniu (11) pisze księżna Lubomirska: „Nieborak starosta bełzki, przejechał tylko przez Rzeszów przeprzągłszy konie w wielkich obrotach z tą swoją nieszczęśliwą sprawą, sam sobie winien, nie nie słuchał, jak mu radzili, bo sprawa powinna się była sądzić we Lwowie, a teraz go zedrą bez miłosierdzia.“
Postrzegał już Szczęsny, że się tu bez silnéj nie obejdzie protekcyi, któréj pieniędzmi tak jak innych pomocników zyskać sobie nie było można, ale osobą własną potrzeba było wyrobić; należało mu więc wybierać między ordynatówną, księżniczką marszałkówną Lubomirską, ex-podkomorzanką i Mniszchówną.
Strona:PL Kraszewski - Starościna Bełzka.djvu/302
Ta strona została przepisana.