już do niego mówić i ledwie na niego patrzano. Chciano z téj okoliczności korzystać zaraz u ks. marszałka wielkiego koronnego, i mówił pisarz litewski (Rzewuski) chorążemu koronnemu, żeby może chciał ks. marszałkówny? — Odpowiedział, że niema tego potrzeby, aby się tylko z jednym kolligacić domem, już dwóch jest naszych z nim złączonych, to bez tego się tam obejdą, a ja się chcę dla ukontentowania, nie dla interesów żenić.
„I — dodaje Cetner — z tych odpowiedzi cale rozumnych wnoszę sobie, że chorąży koronny nie ma gdzie zawadzić swojém sercem tylko o Duklę, i moje proroctwo musi się przy pomocy bożéj sprawdzić. Daj Boże tylko, aby jak najprędzéj, abyśmy w Krystynopolu oglądali tę „Pallas,“ która całą Galicyę i Lodomeryę przymiotami i darami rzadkiemi od Boga sobie danomi zadziwiać będzie, a jwpd. długoletnie mógł na tę parę zapatrywać się i cieszyć. Warszawa z téj okoliczności bodaj się nie rozpukła (to jest król i Poniatowscy) ze złości, któréj i tak źle „organki w głowie (?) grają (!).“ Resentyment tak nagły Warszawy dla chorążego koronnego bardzo mi się podobał, i cieszę się z tego, że na ten padł cios (?), bo tam zawsze się na pocziwych gniewają ludzi, i po tém tam poznać cnotliwego człowieka. Chorążemu proponowano order Św. Stanisława czyli go będzie akceptował; odpowiedział, że musi go przyjąć, kiedy taka łaska królewska, ale w Kordonie (Austryi) będzie go musiał nosić w kieszeni.“
Dopisek do tego listu wart także wzmianki:
„Wróżka (pan Cetner sam) ma szczęście przyłączyć nizki bardzo ukłon i uwielbienie tak godnéj „Palladzie” za pozwoleniem jo. jéj rodziców.“
Strona:PL Kraszewski - Starościna Bełzka.djvu/316
Ta strona została przepisana.