Tymczasem do wojewodzianek w Krystynopolu to Mniszech, to pisarz Rzewuski dojeżdżali. Ten z razu dosyć zimno przyjmowany, w tych czasach zaczął być coraz lepiéj położonym, choć ks. Lubomirska dowodziła: „że to nic nie znaczy.”
Chorąży koronny ze starostą szczerzeckim ruszyli do Białego-Stoku; o sprawie Komorowskich przestano mówić i nią się zaprzątać.
Obok pisarza Rzewuskiego, Mniszech ponawiał niefortunne starania swe o rękę jednéj z wojewodzianek, popierany przez stryja.
W Warszawie wojewoda kaliski Twardowski pracował wciąż po cichu, animowany z Dukli, aby przewleczoną sprawę z Komorowskimi zakończyć. „Chorąży koronny jest tu, pisze do Mniszcha; co mogę, to uczynię, aby się sprawa ta skończyła, i po różnych trudnościach, które były, znowu się kleją rzeczy, rozumiem, że się kończy interes ten.”
„Widzę, że jest ciężki (Potocki) do porozumienia się w dalszém postępowaniu swojém, i najpewniéj, że do cudzych krajów wyjedzie, lubo i tu od dwóch stron jest ciągniony do ożenienia, jakom dawniéj wyraził.”
Kleiło się, rozklejało, nie wiodło wyraźnie; d. 1 czerwca 1771, poprzedzony przez podkomorzyca litewskiego, któremu świeżo król dał order Św. Stanisława, chorąży koronny znowu z Warszawy do Krystynopola wyruszył, mając się ztamtąd wybrać na Ukrainę, na krótki czas, z konwojem rossyjskim, który wyrobił dla niebardzo pewnych dróg.
Kasztelanowa kamińska, d. 15 czerwca ze Lwowa wyjechała do Stanisławowa. W tym czasie nastąpiła dziwna negocyacya, o któréj świadczy tylko notatka, bo do skutku nie przyszła. Zachodzono chorążego
Strona:PL Kraszewski - Starościna Bełzka.djvu/319
Ta strona została przepisana.