Strona:PL Kraszewski - Starościna Bełzka.djvu/324

Ta strona została przepisana.

planta już była ułożona, a gdybym był przestrzeżony wcześniéj, podobnoby się interes chorążego koronnego był prędzéj zakończył, bo chorąży stanąwszy w Warszawie, mało miał do kogo ufności, i dla tego wielką zwłoką szło wszystko.
„Przytém wielu ludzi szukało swego zysku, i takie mu bojaźnie i impressye czynili, że się każdego człowieka w końcu obawiał. Z tém wszystkiém pójdzie ten interes ad vota.“
Gdy się to już zbliża ku końcowi, w Krystynopolu zaszła maleńka przygoda, epizod wśród tych dziejów rodziny, z samych podobnych maluczkich wypadków złożonych. O wojewodziankę kijowską Ludwikę starał się, jak wiadomo, już powtórnie Mniszech; dyspensa z Rzymu wyrobiona została, zdawało się, że małżeństwo to popierane przez generałową Brühlową i Cetnerów przyjdzie do skutku, gdy nagle panna Ludwika oświadczyła, że za p. Mniszcha iść nie chce, i z przytomną ks. Lubomirską zażądała z Krystynopola wyjechać do Równego, zapewne, aby się od nalegań familijnych uchylić. W tę małą intryżkę, któréj przygotowanie przypisywano jakiemuś panu Zapolskiemu, robiącemu tu, jak się zdaje, po cichu interesa pisarza Rzewuskiego, musieli wpływać i inni, na Zapolskim się wszakże skrupiło. Chorąży z połapanych listów dowiedziawszy się o tém, natychmiast kazał mu się z Krystynopola wynosić.
D. 14 września pisze Cetner: „Niespodziana p. wojewodzianki kijowskiéj rezolucya ma być wiadoma jopd. (Muiszchowi); naparła się na raz być do Równego odesłaną. Pani generałowa (Brühlowa, siostra starsza) wybiera się do Warszawy. Co za odmiana osobliwsza! Musiał coś narobić w téj mierze Zapolski,