pobycie jego w Krystynopolu, zda się, że go tylko raz w katarze sprowadzał.
Zresztą, czynną utrzymując korespondencyę ze swymi przyjaciołmi, krewnymi i adherentami, gospodarząc dosyć zabiegle, siedział wojewoda w Krystynopolu, nie mieszając się na oko do spraw publicznych, ale wiedząc drobnostkowo o wszystkiém, i ani zrażając przyjaciół, ani z oka spuszczając przeciwników. Oprócz rządców i plenipotentów, którzy mu regularnie donosić byli obowiązani o każdym w kraju zaszłym wypadku, pogłosce, ruchu wojsk, wieści z zagranic, ogromna korespondencya krewnych, przyjaciół, klientów, codziennie prawie przynosiła do Krystynopola wiadomość o tém, co się gdzie działo na świecie, co myślano w Warszawie, co po dworach zamierzano dla Polski. Trzeba czytać te stosy listów zastępujących gazety, by mieć wyobrażenie, jak drobnostkowo znali swój kraj tacy panowie jak Potocki, który, choć się dąsał i niby do niczego się nie mieszał, o wszystkiém jednak wiedzieć musiał. Biskup Sołtyk, Mniszech marszałek nadworny, generał Wielkopolski, Brühlowie, Cetnerowie, Potoccy i inni co dni kilka wysyłali sprawozdania z czynności, nietylko z Warszawy od dworu z trybunałów i sądów, ale z zagranicy najmniejszy spisując pogłoskę, i nie było ploteczki, anegdotki, posłuchu, któryby nie dochodził do Krystynopola nieco osamotnionego, jątrząc i wzmagając dumę, która się czynem zużyć nie mogła i ukrywać musiała, ograniczając się ciasném kółkiem domowém.