Strona:PL Kraszewski - Starościna Bełzka.djvu/35

Ta strona została przepisana.


VI.

Sama pani wojewodzina, zżywszy się z mężem, który ją wysoce szanował i kochał, a nawet, jak się zdaje, trochę jéj się obawiać musiał, przybrała jego charakter, poślubiła sprawę obrażonéj dumy, i nie sądzę, żeby osładzała to życie smutne upadłego Tytana. Z pamiętników współczesnych i listów widzę, że z niezmierną obawą, ostrożnością, z nadzwyczajnemi zabiegi i uwagą na każdy ruch, przystępowano do niéj. Surowa i trochę dziwaczna matrona, miała dumę wojewody, w dodatku drażliwość kobiecą; żyjąc ciągle ze swym dworem i nikogo nie widząc wyższego nad siebie, musiała przywyknąć do czci oddawanéj i samowolności. Mamy jéj portret malowany przez Bacciarellego, a sztychowany przez Dom Cunego w Rzymie w r. 1772, i takież wizerunki jéj męża i syna; znać z postawy, rysów twarzy córkę Pilawitów, któréj po hetmanach została w spadku chęć panowania, choćby nad własnym dworem. Malarz i sztycharz nieco ją odmłodzili; ale ta grzeczność nie obdarzyła jéj niewieścim w łagodności wdziękiem, którego w twarz tę zimną, pogardliwie na świat patrzącą, wlać nie było można. Malarz ubrał ją w suknię aksamitną, całą oblamowaną książęcemi gronostajami, i koronkową chusteczkę na głowie, w jakiéj i Maryę Leszczyńską królową często widzimy przystrojoną; posadził ją sztywną i rozkazującą, jedném słowem, uczynił panią, nie potrafił zrobić miłą. Więcéj jeszcze nierównie ma wyrazu na portrecie twarz wojewody, czystopolska, magnacka, w któréj oczach i ustach, nabrzękłych brwiach i czole, dobrze się malują duma,