Strona:PL Kraszewski - Starościna Bełzka.djvu/48

Ta strona została przepisana.

ten i błogosławieństwo czytano publicznie. Pokazująca się w Krystynopolu ospa o mało nie przewlekła tych zaręczyn, coby było mogło i całe zerwać układy przy zwykłych przywidzeniach i kaprysach wojewodziny. Szczęściem nie uważano na nią.
Wesele, które się także w rezydencyi wojewodów odbyło, niemniéj było wystawne i wspaniałe; zaproszeni na nie zostali wszyscy posłowie dworów zagranicznych, ministrowie, wielu biskupów, wojewodów, książąt, przyjaznych domowi Brühlów i Potockich. Każdego wedle możności przyjmowano z przepychem godnym Pilawitów. Od pałacu do kościoła OO. Bernardynów, cała ulica wysłana była suknem czerwoném, którędy nowożeńcy i dostojni goście szli do ślubu. Zbytek i okazałość były tak wielkie, że koszta weselne obrachowywano naówczas na 253,000 złotych...
Dla jednego fajerwerku, który dnia tego miał być spalony na cześć młodéj pary, sprowadzono umyślnie z Warszawy P. C. G. Deybel'a de Hameran, porucznika i adjutanta artylleryi koronnéj, najbieglejszego pyrotechnika owego czasu. On urządzał wielki dramat ognisty, którego szczegóły pozostały nam w planie własną jego ręką skreślonym.
Prolog jego stanowił wystrzał z dział dwunastu; praeludium trąby i kotły grzmiące. W akcie pierwszym na lewém skrzydle ukazywała się cyfra M. P. (Marya Potocka), w białym ogniu uwieńczona koroną; na prawém F. B. (Fryderyk Brühl), równie jaśniejąca i ukoronowana. Między cyframi dwanaście fontan wyrzucało krople iskrzące, a powyżéj Opatrzność w symbolicznym czuwała trójkącie. Akt II i III niewiele się różnił zresztą od pierwszego; spalono niesłychaną