Strona:PL Kraszewski - Starościna Bełzka.djvu/54

Ta strona została przepisana.

ce, chciał najprzód mieć prawo do życia; każda chwila w ciszy krystynopolskiéj upływająca, zdawała mu się straconą.
Ojciec i matka dotąd go ani krokiem z pod oka swego nie wypuszczali, nie wyjeżdżali nigdzie, nie wydalał się z domu rodzicielskiego bez dozorców. Wojewoda jednak starał się już uformować dla niego dwór osobny, i przywiązał do niego z tytułem marszałka Karola Sierakowskiego, starostę zanideckicgo, któremu najwięcéj ufał, czyniąc go raczéj mentorem Stanisława, niż głową dworu, który dotąd nie istniał jeszcze.




IX.

Niewiele mamy szczegółów o hrabi Karolu Sierakowskim, staroście zanideckim; własne jego tylko posiadamy zeznanie, że w téj porze, liczył już sobie na dworze i w usługach rodziny Potockich przebytych lat dziewiętnaście. Nie musiał więc być młody, i był już naówczas, juk wspomina w listach swych, żonaty. Gdy mu powierzono bliższy nadzór i niejaką opiekę nad młodziuchnym starostą bełzkim, nie chciał i nie mógł być nazbyt ostrym dla niego; a chociaż się późniéj téj myśli wypierał, zapewne na przyjaźń jego, dobre serce i łaskę pańską w przyszłości pracować musiał. Ale puszczeniu cugli i zbytniéj swobodzie syna, oko pani wojewodziny stało na przeszkodzie; czuwała ona pilnie nad Stanisławem, nigdzie mu się nie dając wydalać, powracającego wybadując pilnie o każdą chwilę spędzoną za domem.