Strona:PL Kraszewski - Starościna Bełzka.djvu/75

Ta strona została przepisana.

tak niezwyciężone! Cóż gdy się ono zrodzi w sercu świeżém, nieskalaném, gdy ta miłość jest pierwszą, czystą, gdy ją pobudzają przeszkody, urok nadaje tajemnie, gdy w około niéj promienieją pierwsze życia blaski?
Pojąć łatwo, jak uczucie takie daleko zaprowadzić może.
Zdaje się z tych okoliczności, z ukrywania tajemnych odwiedzin w Susznie u pp. Komorowskich przed panią wojewodziną, że starostwo nowosielscy byli niejako w spisku, dopomagali do tego milczeniem; i w tém jest trochę ich winy, bo przyjmując u siebie chłopca nieletniego i pod władzą rodziców zostającego, a milcząc o jego częstych odwiedzinach, dawali na siebie pozór, jakoby go wciągali i wieść usiłowali. Nie wiemy jak to tam było, jednakże łacno sobie wytłómaczyć, że Komorowskim niemajętnym, dzieci mającym kilkoro, smakowała perspektywa wydania córki za jedynaka, dziedzica Potockich imienia i majętności, za najbogatszego w kraju młodzieńca; téj nadziei warto coś było poświęcić.
Do powolności, jaką tam dla pana Stanisława miano, musiało się przykładać i przywiązanie Gertrudy, i zaklęcia młodego chłopaka, i zapewnienia jego, że rodzice zezwolić muszą, i wzgląd na ich wiek podeszły i przypomnienia uprzejméj grzeczności, z jaką przyjmowano Komorowskich w Krystynopolu. Dosyć, że starostwo nowosielscy nie mogli nie wiedzieć co się święci, a nie stawali na przeszkodzie temu, chociaż jak z manifestów widać, zapytywali za wczasu Stanisława o powód częstszych odwiedzin, chcieli, by ich poprzestał, ale okazana bojaźń rozogniła tylko bardziéj młodzieńca, który uprosił milczenie, wymógł