Strona:PL Kraszewski - Starościna Bełzka.djvu/87

Ta strona została przepisana.

parę i to groźbą, postrachem zatrutych miesięcy. Szczęsny rzadko, wykradając się z domu, mógł przybiedz do Suszna i przebyć z żoną chwilę kradzioną, z któréj za powrotem trudno mu się było wytłómaczyć.
Tak to się przeciągnęło od grudnia do końca stycznia...
Rozsiane już i coraz się potwierdzające wieści o ożenieniu tajemném wojewodzica doszły do Krystynopola, jak chce Anonim, do wojewodziny matki, otoczonéj z tego, co wiemy, faworytami, których obowiązkiem było donosić nietylko co kto zrobił i powiedział, ale co mógł nawet pomyśleć.
Wątpimy wszakże, aby to podanie było prawdziwe, i choć pamiętnik świadczy, że Komorowscy jakoby sami się postarali naprzód zawiadomić matkę, my prędzéjbyśmy uwierzyli Chrząszczewskiemu, który twierdzi, że wojewoda pierwszy się o tém dowiedział.
Jak i od kogo? nie mamy śladu.
Czy potrafił utaić w sobie gniew okrutny i obrażoną dumę przed wojewodziną, przed którą późniéj do ostatka katastrofę zachowywano w tajemnicy? Różnią się podania, najautentyczniejsze jednak źródła okazują, że z powodu stanu zdrowia matki Szczęsnego, ukrywano przed nią do końca całe to, jak je tam zwano, nieszczęście.
Chrząszczewski inaczéj to opowiada, ale ustąpić musi przy niezbitych dowodach, które nam w dokumentach téj sprawy tyczących się, zostały.
Żebyśmy jednak żadnéj nie uronili tradycyi, powiemy, że według Chrząszczewskiego od męża dowiedzieć się miała wojewodzina, a gniew jéj stokroć miał przewyższyć jeszcze oburzenie starca. Krystynopol stał się prawdziwém piekłem.
Z różnych tu szczątków podań odbudowywać po-