trzeba trudno skleić się dającą całość, w poetyczne już barwy odzianą, po zgonie. Stary sługa tulczyniecki, żyjący niedawno jeszcze, znowu inaczéj tę część powieści rozpowiadał. Mówił on, że po ślubie już Szczęsnego, Komorowscy przybyli razem z gośćmi i córką na św. Franciszek Salezy, do Krystynopola (1771). Przyjaciele ich użyć mieli téj chwili do oznajmienia wojewodzie o wypadku i przebłagania go usilnemi prośbami... Pijatyka naprzód wszczęła się wielka, a gdy i gospodarz podpojony już został, uderzono na niego ze wszystkich stron, zaklinając, aby przyrzekł uczynić to, o co go prosić będą. Nie domyślając się lub nie chcąc domyślać, wojewoda dał słowo, ale dowiedziawszy się o ożenieniu wzdrygnął i miotać począł... Otaczający przecię wymogli długiém błaganiem, że się jakoś udobruchał, przywieziono mu synową, poklękli oboje młodzi przed nim i wychylano ich zdrowie.
Stary sługa dodawał, że wojewoda choć na pozór przejednany, wśród téj uczty chodził wciąż chmurny po sali i stojące kosze wina z gniewem nogami tłukł i rozbijał. Ta powiastka, jakkolwiek ma charakter prawdopodobieństwa i trafny przedstawia obrazek, zdaje się jednak na tle tylko podania osnutą. Bytność wszakże Komorowskich po ślubie w Krystynopolu, gdzie jeszcze o nim nie wiedziano, potwierdza się listem Sierakowskiego, który przywiedziemy niżéj.
Wedle najwiarogodniejszych świadectw, Potocki stary, z boku się o ślubie w Niestanicach odbytym dowiedział, ale zdaje się przed żoną w obawie choroby i wrażenia utaił wszystko.
Szczęsnemu nie mówiono też z razu nic, gdyż i tak chodził niespokojny i wylękły, domyślając się zapewne, że już wiedziano o wszystkiém; naradzano się po cichu, co począć daléj?
Strona:PL Kraszewski - Starościna Bełzka.djvu/88
Ta strona została przepisana.