Strona:PL Kraszewski - Starościna Bełzka.djvu/94

Ta strona została przepisana.

powozem swojego dworzanina nazwiskiem Wilczka, zatrzymawszy swój list u siebie. Ten chociaż zapewniał przybywszy do naszego domu, że przyjechał bez wiedzy jw. wojewody, i tylko na rozkaz jw. starosty, jednakże ja (Komorowski) mając poprzednich wiadomości pewność, że jw. wojewoda wie o ożenieniu syna, a w jego do żony liście właśnie przeciwnie wyczytawszy, domyśliłem się łatwo, że to rzecz umówiona, odezwałem się tedy w te słowa: — „Gdyby mnie o to prosił jw. wojewoda, natenczas przywiózłbym własnym moim powozem najukochańszą córkę moją, a jego synową w dom jego, dla złożenia mu uszanowania. Chcąc się przekonać o prawdzie, wyprawiłem umyślnego do jw. starosty posłańca, wywiadując się od niego, jak rzeczy stoją, jw. starosta będąc już pozbawionym wolności pisania czego innego, a przytem pilnie strzeżony, odpisał mi ołówkiem te słowa:
„Co się dzieje, i na jaki koniec posłano tego człowieka z powozem? o tém zgoła nic nie wiem. List ten kazał mi pisać ojciec, który pokazywał mi oraz list swój do jaśnie wielmożnego państwa, zapraszając ich zaraz w dom swój. Zresztą nic nie wiem, ojciec mój ciągle powtarza: „Bądź dobréj myśli, nie daj po sobie poznać zgryzoty, aby tego matka nie postrzegła“, — jednakże wybadywa przez jednego z ojców Trynitarzy. Jak długo trwać będzie i dokąd zmierza to fałszywe ze mną postępowanie? nie wiem. Bardzo się dobrze stało, żeście nie dowierzali téj posyłce, a ja mocno upraszam dać pilną baczność na osobę, od któréj, chociaż tu nieobecnéj, moje życie i zdrowie zawisło.“
„Skorom ten list, pisze daléj Komorowski, dnia 4 lutego otrzymał, postanowiłem dla uniknienia po-